Jakoś było tak miło i bez śniegu (ten co spadł ostatnio to na drugi dzień się roztopił) i niestety jak wszystko co dobre się skończyło. Przed świtem bardzo silny wiatr nas obudził i sypnęło śniegiem. Zadymka była taka, że prawie cały dom nam wybieliło, samochody i drzewa też ;)
Tylko psy były zdecydowane żeby wyjść o poranku bo dla mnie jakoś się nie chciało.
Amik mi uciekł na chwilę w pola, tak, że zdenerwowało to Lusię doprowadzając ją do zrobienia tzw. "złej kupy" czego efekt widać na powyższych zdjęciach. Po chwili wrócił i walnął się w śniegu.
Powrót do domu odbył się już bez niespodzianek tylko wiało silnie.
Teraz wszystko wygląda tak niewinnie, inaczej niż o poranku, szkoda tylko, że trzeba odśnieżać bo jakoś dzisiaj mi się nie chce - lenistwo mnie ogarnia (zazwyczaj lubię odśnieżanie).
Trudno jest napisać coś znaczącego, na pewno nie stworzę swoim blogiem strzelistego aktu. Będą tu zawarte moje spostrzeżenia, głupie myśli oraz inne takie tam. Ogólnie to subiektywna "relacja z życia" widziana po mojemu.
U nas też nieco popadało i na zmianę ze słonkiem mamy zadymki śnieżne. Mnie dziś psy na dwór nie wyciągną, bo wieje tak, że hej, a od Absorberów coś z lekka podłapałam i nie chcę się doprawić ;)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia :)
Za chwilę będę się zbierać do wieczornego spaceru, wciąż wieje i na prawdę bardzo mi się nie chce. Niestety nie ma wyjścia - trzeba być twardym ;)
UsuńPozdrawiam i aby do wiosny,
Tomek.