Wiosna tak pięknie się nam zaczęła, a tu w maju los nam sprawił kilka przykrości pogodowych.
Najpierw przymrozki, gdzie temperatura nocami spadała do kilku stopni poniżej zera, wynikiem czego możemy zapomnieć, że w tym roku zjemy własne orzechy.
A później ulewy, lało przez cały poprzedni tydzień, apogeum opadów przypadło na piątek i sobotę. Na szczęście jak do tej pory nie było dużych rozlewisk na łąkach i nie podsiąkała nam woda gruntowa w piwnicy. Ogólnie straty w zasadzie żadne, poza przemoczonym tynkiem i przerośniętym trawnikiem. Tak padało, że nie było kiedy skosić trawy i nasza działka wygląda teraz jakoś tak dziko. W okolicy naszego domu trawa przerasta także na łąkach, gdy psy w nią wchodzą to całkowicie znikają, ciekawe czy uda się skosić i zebrać siano.
Dla miłej odmiany niedzielny krajobraz po burzy :)
Oj mokro, mokro... Szkoda że orzechów się nie najecie :(
OdpowiedzUsuńOrzechów szkoda, to fakt :(
OdpowiedzUsuń