Rzecz się dzieje w środę, a dotyczy mienionej soboty - to tak dla informacji czytających.
Byłem dzisiaj u fryzjera (fryzjerki) no i tak sobie gadamy bo Pani się
mnie pyta czy aby nie za krótko coś mi tam przytnie, je jej odpowiadam,
że przecież i tak odnośnie - nie jestem nastolatkiem żeby to był dla
mnie dramat :)
A ona mi na to - tu się Pan myli,
- bo dzisiaj przyszła do mnie kobieta z awanturą, że dla jej męża spartaczyłam fryzurę bo nie wycięłam mu włosów z uszu !
- Jak to włosów z uszu, przecież to jest osobista sprawa, zresztą ja nie jestem kosmetyczką - odpowiedziała fryzjerka dla tej rozawanturowanej kobiety.
- Mój mąż już tutaj więcej nie przyjdzie.
- A kiedy ja strzygłam Pani męża bo nie pamiętam ?
- No jak to kiedy - przecież w sobotę !
- To może powinna była Pani przyprowadzić męża osobiście i pilnować jak
jest strzyżony ? Ja niestety nie pamiętam kto to był - to tyle dni, zresztą czemu mąż
nie przyszedł osobiście ze skargą ?
- On się wstydził.
No i żeby to spuentować to ta od reklamacji przyszłą dzisiaj , chwilę przed tym jak ja się zjawiłem w tym zakładzie.
Taka to nielicha historia i prawdziwa w dodatku :)