Jak inni ludzie w Polsce walczą i o co im chodzi: www.stopwiatrakom.eu - porozmawiaj o wiatrakach.



czwartek, 29 grudnia 2011

Coś ku zaspokojeniu potrzeby piękna i pokrzepieniu serc 3.

Pragnę zaprezentować kolejny z pięknych obiektów który znalazłem w Ebay, jest to już trzeci post o tym samym tytule. Jest tu opisany przedmiot, a może sposób z cyklu "pomysł na", na stolik eklektyczny, przy okazji są też krzesła.
Ale co będę mówił, niech przemówią obrazy.









Swoją drogą pod tą dziwną farbą kryje się całkiem ładny stolik do gier z końca XIX wieku, ciekawe co powodowało artystą który go tak przeistoczył. 
Jestem ciekaw czy inne osoby widok powyższych mebli boli tak jak mnie ?

Muszę tu wyjaśnić, że jestem zwolennikiem klasycznie przeprowadzonych renowacji. Oczywiście rozumiem, że ktoś chce dopasować mebel do współczesnych potrzeb i nieco go przerobić, takie sytuacje bywają naturalne. Ale to co widać na powyższych zdjęciach jest tępym podążaniem za modą która się zmieni za sezon lub dwa. Pomijam, że owo podążanie jest tu nieudolne.  Czy nie warto pozostawić rzeczy takimi jakimi są ?
Mody się zmieniają i na ogół bywają coraz krótsze i głupsze ale to już temat do szerszych rozważań.

Gdyby ktoś był łaskaw rzucić jakimś komentarzem to będę wdzięczny.

niedziela, 25 grudnia 2011

Pierwszy Dzień Świąt w Jedliskach.

Wybraliśmy się dzisiaj na spacer do Jedlisk, a tam jakby przedwiośnie. Kto by pomyślał, że to 25 grudnia. Jednak nie ma co narzekać, taka łagodna pogoda należy się nam po ostatnich dwóch mroźnych i śnieżnych zimach.

Spacer był całkiem przyjemny.














Wieś i las wydawały się dzisiaj takie puste, to spokojne miejsce, lubię wracać do Jedlisk. 

sobota, 24 grudnia 2011

czwartek, 22 grudnia 2011

Przed Świętami śnieg nam spadł.

Wczoraj śnieg nam spadł we wsi, świat jest zabielony jak by ktoś mąką posypał. Już drugi dzień leży sobie wszędzie dookoła i sprawia przykrość swoim widokiem. Przecież było tak ładnie, łagodna zima, ciepłe dni i brak śniegu, no komu to przeszkadzało ? Rozumiem, niech spadnie w górach bo górale na nim zarabiają, nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
No i powodem tego musiałem na ganku odśnieżać, wczoraj był dzień kiedy po raz pierwszy w tym sezonie wyciągnąłem łopatę i miotłę do odśnieżania. W sumie to i tak jest dobrze, że ładna pogoda utrzymuje się tak długo, życzył  bym sobie aby taka łagodna zima trwała aż do wiosny.


Ptaki też wydają się być głodniejsze niż zwykle.



Dzisiaj znieśliśmy choinkę ze strychu i ubraliśmy ją, a w zasadzie to Aneta ubierała bo ja tylko lampki zawiesiłem i poszedłem pracować przy ganku. Przy ubieraniu choinki nastąpiła powtórka sytuacji z zeszłego roku pt.: Kot I Ubieranie Choinki, gdyby ktoś był ciekaw naszych zeszłorocznych przygód to zapraszam do postu:
http://jedliska.blogspot.com/2010/12/ubieranie-choinki-i-kot.html 






A tak wygląda choinka po ubraniu.



Niestety choinka w naszym domu stoi na korytarzu, mamy już ją tam trzeci rok, wszystko to z powodu kota którego ambicją jest się na nią wspinać. Patrzymy na choinkę przez szklane drzwi oddzielające salon od klatki schodowej. ale przynajmniej jest bezpieczna .




Zrobiłem też skromną iluminację na ganku. Miałem z tym trochę kłopotu, więcej niż poprzednimi latami. Nie żebym dodawał więcej lampek. Po prostu mocując lampki do drewnianej ramy ganku zszywaczem dwukrotnie przeciąłem przewód. Musiałem go związywać i izolować uszkodzone miejsca. Przed zabraniem się do pracy pojechałem do miasta po zszywki, później jak się okazało to kupiłem takie które nie pasują do mojego zszywacza. I tak musiałem wrócić do sklepu po inne, odpowiednie do mojego urządzenia.
 Cała operacja montażu lampek trwała ponad dwie godziny no i zmarzłem przy tym trochę.
Mamy zielone i niebieskie groszki, te kolory w lampkach lubię najbardziej, trudno mi zdecydować które są ładniejsze. No i im mniejsze są żaróweczki tym ładniejszy dają efekt, lubię, żeby wyglądały jak małe iskierki.

piątek, 16 grudnia 2011

Wiadomości.

Nadarzyła się specjalna okazja której nie sposób pominąć, news, wydarzenie, event w każdym razie jak zwał tak zwał.

Wiadomość nr jeden - powód powstania postu. 

Pogoda jest obrzydliwa, wieje wichura i pada zacinający deszcz który biczuje mury i okna naszego domu. Na tę okoliczność nasz wysłużony, stary secesyjny barometr o którym myśleliśmy, że jest już stetryczały i wahnięcia jego wskazówki są nieznaczne. Wychylił się tak bardzo na deszcz i wiatr, jak nigdy jeszcze, wskazówka legła niemal poziomo. to wyjątkowe wydarzenie, jak do tej pory przez wszystkie lata wychylał się jedynie w zakresie od pozycji 74 do 77 w swojej skali, a dzisiaj opadł na 73.
Pomyślałem, że warto to uwiecznić choć z pogody cieszyć się nie można. Ciekawe co taki wychylenie wróży jeszcze - oby nie koniec świata :-( 
Dopisek z ostatniej chwili, jako, że piszę post wieczorem to właśnie oglądam wiadomości i pogodę. To muszę dodać, że w telewizyjnej prognozie pogody na samym początku powiedzieli, że dzisiaj jest rekordowo niskie ciśnienie, jedno z najniższych jakie były notowane na przestrzeni ostatnich stu lat.




Wiadomość nr dwa w serwisie.

Kocica wyprowadziła młode na naukę polowania pomimo ulewy. To nieco dziwne ale kocica wyprowadza swoje młode na łowy zawsze kiedy pada zimny deszcz. Już kilkakrotnie powtarzały się takie sytuacje. Pewnie koty wrócą nad ranem, będą zmarznięte i głodne. Chyba spędzą noc w opuszczonej stodole gdzie się urodziły - dziwny to wybór.
Tak jeszcze a propos kotów to jeszcze mamy jeden mały news. Nadaliśmy kociętom robocze imiona, czarny - kocica nazywa się Schwarz, szary o maści marmurkowej - kocurek nazywa się Kwarc.
Gdyby ktoś chciał przygarnąć rodzeństwo lub któreś z kociąt osobno to Schwartz i Kwarc czekają na nowy dom.

Wiadomość nr trzy w dzisiejszym serwisie.

Ostatnio zadziwiła nas również Daisy która słynie z tego, że zimy i każdy objaw złej pogody lubi przesypiać w swoim biurze. Otóż zeszłej niedzieli Daisy spędziła cały dzień na dworze, późnym popołudniem zaczęliśmy się bardzo dziwić jaką to jest twardzielką, żeby tak tyle godzin bez domagania się aby ją wpuścić do domu. Prawda o "twardości" Dejziarza okazała się bardzo trywialna, przypadek sprawił, że sąsiad przyjechał odwiedzić swój letni dom w niedzielny poranek. Otworzył bramę, Daisy poszła go powitać, pewnie gdzieś się zawieruszyła gdy odjeżdżał i tak została zamknięta na wiele godzin.
Po południu Amik gdy go wyprowadzałem wypatrzył nieszczęśnice za płotem u sąsiadów. I tak Amik przyczynił się do uwolnienia swojej Daisy i tym samym obalił mit o jej twardości.




 

czwartek, 1 grudnia 2011

Nowy post.

Długie przestoje pomiędzy postami - nie wiem czy więcej osób tak ma. W każdym razie w moim blogu to ostatnimi miesiącami staje się regułą. Te przestoje to objaw, że nic się nie zmienia, a może to i lepiej bo gdyby miało się zmieniać na gorsze. Na lepsze też się chyba nie zmienia - mała stabilizacja czy stagnacja - oto jest pytanie.Tu - acja i tam - acja, a jest różnica.
Przyznam, że po przerwie nie jest wcale łatwiej napisać coś nowego. Na szczęście dzisiaj jest coś ważnego - nasze drzwi w mieszkaniu zyskują należne im ozdobne opaski. Trwało to kilka lat od momentu jak je zamontowaliśmy ale na szczęście dzisiaj się dopełnia ich los i zyskują ostateczny wygląd.
Na tę okazję nasz przedpokój zamienił się w małą stolarnię.


Tato dzielnie przybijał listwy które wieńczą jego dzieło: wspaniałe sosnowe drzwi za które jesteśmy mu wdzięczni. To są drzwi które jeden z moich znajomych określił, że są zrobione w dawnym stylu czyli, że z drewna.  To słuszny komplement bo coraz więcej drzwi wszelkiej maści jest zrobionych z rożnych dziwnych materiałów, szkoda, że ginie przy tym prawdziwe rzemiosło.


Widać, że listwy są świeżo dodane bo mają jaśniejszy odcień drewna - nie zmieniło ich jeszcze światło słoneczne. Ale za rok lub dwa różnica zniknie.



Dom dzięki tym małym listwom zyskuje inny wygląd, lepszy. Jeszcze tylko brakuje nam listew przypodłogowych i będzie koniec prac we wnętrzu. Przynajmniej tych co je zaplanowaliśmy bo o niespodziankach nie wspomnę jak choćby potrzeba wymiany schodów :-( .

Całe dzisiejsze zamieszanie najbardziej chyba przeżył Kacerz bo nie mógł zasnąć w ciągu dnia od huku młotków i porykiwania maszyn. Nawet na chwilę zapomniał o rui która w ostatnich dniach rządzi jego życiem i uprzykrza nasze. W końcu musimy Kacerza wykastrować, jednak wracając do dnia dzisiejszego, a w szczególe do nadchodzącej nocy. To w związku z niewyspaniem kota możemy liczyć, że nie obudzi nas około 04.00 aby sprowadzić go na dół bo ma potrzebę odśpiewania kilku serenad - tak między nami to jest bardzo złym śpiewakiem (czytaj - "śpiewaczką").
Zaraz po tym jak odwiozłem ojca i maszyny ucichły to Kacerz zafundował sobie pierwsze opiekanie dzisiejszego dnia, ach jaką miał przy tym błogą minę. Jego przyjaciel kaloryfer był od rana samotny i nie dźwigał na swych plecach słodkiego ciężaru kociej osoby - jak się obydwaj cieszyli.


A tym czasem Amik najzwyczajniej zdechł z nudów i braku pieszczot bo nie pojechał ze mną do domu rodziców.



Zdjęcia zdechlaka nie są może najświeższe ale zapewniam, że dzisiaj rozkładał się podobnie, że o Dejzie już nie wspomnę bo ta planuje gnić do wiosny aż się ociepli.