Wszystkiego Co Najlepsze Z Okazji Świąt Bożego Narodzenia
i w nadchodzącym Nowym Roku !
Niech Święta będą spokojne, w rodzinnej atmosferze, niech nie zabraknie w nich miłości i poszanowania dla wszystkich nawzajem. Niech szczęście i pomyślność Was nie opuszcza w Ten Błogosławiony Czas i w Nowym Roku.
Pozdrawiamy Wszystkich,
Tomek i Aneta :)
P.s.
Prezenty są miłe ale nie najważniejsze, najlepszym prezentem niech będzie pamięć i wzajemna obecność. No i proszę się nie objadać ;)
Przy tym niech pepsi lub inna kola nie będzie na stołach 13 daniem - takie "nowe tradycje" nie są nikomu tak na prawdę potrzebne.
No i już tak całkiem na koniec to nie dajmy się dla "inwentarza" zdominować ;)
Trudno jest napisać coś znaczącego, na pewno nie stworzę swoim blogiem strzelistego aktu. Będą tu zawarte moje spostrzeżenia, głupie myśli oraz inne takie tam. Ogólnie to subiektywna "relacja z życia" widziana po mojemu.
wtorek, 24 grudnia 2013
wtorek, 10 grudnia 2013
Po wietrze, przetrwaliśmy Ksawerego.
Jak większość - przetrwaliśmy ostatnią wichurę w miarę bez szwanku. Obraz i stan naszej posesji nie uległ istotnej zmianie ani otoczenie specjalnie też nie ucierpiało.
Jednak nie obeszło się bez pewnych ran.
- po pierwsze wiatr około godziny dziewiątej rano powalił starą wierzbę i przewrócił ją na most całkowicie blokując przejazd na drodze wiodącej koło naszego domu, przy tym upadające drzewo uszkodziło linię energetyczną.
- po drugie nie mieliśmy prądu przez ponad 12 godzin w związku z upadkiem wspominanej wierzby. Aby nie doprowadzić do wygaśnięcia pieca i wychłodzenia domu podłączyłem agregat. Na początku wydawało mi się, że po krótkim czasie naprawią uszkodzone druty, jednak awarię usunięto około godziny 22.30.
To była pierwsza w sytuacja od kiedy sprowadziliśmy się na wieś, że tak długo nie mieliśmy zasilania z sieci. Dobrze, że kiedyś kupiliśmy własny agregat i teraz on się sprawdził - udało się nam dzięki jego pracy podtrzymać funkcjonowanie pieca CO, lodówki i mieliśmy światło w domu po zapadnięciu zmroku. Szkoda tylko, że benzyna jest taka droga.
Ogólnie to ja lubię być samowystarczalnym i niezależnym, oprócz agregatu zaopatrzyłem nas kiedyś w turystyczną kuchenkę na gaz, która pozwoliła nam w "tym krytycznym dniu" na przygotowanie obiadu (nasza domowa kuchenka jest na prąd).
Tak więc żyjemy sobie i mamy się jako tako, a drewno ze zwalonej wierzby się przyda aby w przyszłym roku ogrzało nam kilka pomieszczeń- w przyrodzie nie ma tego złego ...
Jednak nie obeszło się bez pewnych ran.
- po pierwsze wiatr około godziny dziewiątej rano powalił starą wierzbę i przewrócił ją na most całkowicie blokując przejazd na drodze wiodącej koło naszego domu, przy tym upadające drzewo uszkodziło linię energetyczną.
- po drugie nie mieliśmy prądu przez ponad 12 godzin w związku z upadkiem wspominanej wierzby. Aby nie doprowadzić do wygaśnięcia pieca i wychłodzenia domu podłączyłem agregat. Na początku wydawało mi się, że po krótkim czasie naprawią uszkodzone druty, jednak awarię usunięto około godziny 22.30.
To była pierwsza w sytuacja od kiedy sprowadziliśmy się na wieś, że tak długo nie mieliśmy zasilania z sieci. Dobrze, że kiedyś kupiliśmy własny agregat i teraz on się sprawdził - udało się nam dzięki jego pracy podtrzymać funkcjonowanie pieca CO, lodówki i mieliśmy światło w domu po zapadnięciu zmroku. Szkoda tylko, że benzyna jest taka droga.
Ogólnie to ja lubię być samowystarczalnym i niezależnym, oprócz agregatu zaopatrzyłem nas kiedyś w turystyczną kuchenkę na gaz, która pozwoliła nam w "tym krytycznym dniu" na przygotowanie obiadu (nasza domowa kuchenka jest na prąd).
Tak więc żyjemy sobie i mamy się jako tako, a drewno ze zwalonej wierzby się przyda aby w przyszłym roku ogrzało nam kilka pomieszczeń- w przyrodzie nie ma tego złego ...
środa, 27 listopada 2013
U nas w poniedziałek był śnieg.
Może to już nieco zapleśniały news jednak wcześniej nie miałem specjalnie czasu aby to odnotować.
W niedzielę poprzedzającą pierwszy śnieg zdążyłem poowijać drzewka i krzewy przed zimą. Jako że dzień jest krótki to znaczną część pracy wypadło mi wykonać po zmroku. Tu nieoceniona okazała się moja ulubiona latarka czołowa - jeżeli ktoś takiej nie ma to niech czym prędzej sobie kupi podobną bo posiadanie tego typu sprzętu to duże ułatwienie w życiu.
Mam problem z agawami ponieważ na działce rośnie nam ich kilka i specjalnie nie chce mi się ich okrywać na zimę. Część z tych agaw pozyskaliśmy z ogródka działkowego mojej mamy, gdzie wcześniej nie były zabezpieczane na zimę.
Zastanawiam się nad tym aby je pozostawić nieokryte ponieważ zaoszczędzi mi to trochę pracy. Może ktoś ma jakieś doświadczenia i udzieli mi rady czy agawy przetrwają bez okrycia na otwartym terenie. Ogródek mojej mamy jest nico osłonięty, nasza działka leży w szczerym polu.
W niedzielę poprzedzającą pierwszy śnieg zdążyłem poowijać drzewka i krzewy przed zimą. Jako że dzień jest krótki to znaczną część pracy wypadło mi wykonać po zmroku. Tu nieoceniona okazała się moja ulubiona latarka czołowa - jeżeli ktoś takiej nie ma to niech czym prędzej sobie kupi podobną bo posiadanie tego typu sprzętu to duże ułatwienie w życiu.
Przed owinięciem krzewów włókniną oplątywałem je przy pomocy sznurka. |
Gotowy krzew - zaczęło się ściemniać. |
Na jednym z krzewów z powodu łagodnej jesieni pojawiły się pąki. |
Róże przykryłem jak co roku podwójnym "namiotem" z worków. |
Zastanawiam się nad tym aby je pozostawić nieokryte ponieważ zaoszczędzi mi to trochę pracy. Może ktoś ma jakieś doświadczenia i udzieli mi rady czy agawy przetrwają bez okrycia na otwartym terenie. Ogródek mojej mamy jest nico osłonięty, nasza działka leży w szczerym polu.
Widok za dnia z zawiniętymi krzakami. |
Aby do wiosny ! |
niedziela, 24 listopada 2013
Liebster Blog Award.
A miało dzisiaj u mnie być o kwiatkach późną jesienią.
Gabrysia z blogu Archanioły i Ludzie zaszczyciła mnie dzisiaj bardzo miłą nagrodą za którą serdecznie dziękuję. W sumie to się nie spodziewałem i jest mi tym bardziej miło. Może nie wypada żeby facet tak się cieszył na blogu ale powiem szczerze, że ta nagroda sprawia mi przyjemność.
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów jeszcze nie rozpropagowanych na tyle, na ile zasługują, czyli o mniejszej liczbie obserwatorów niżbyśmy chcieli, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Zgodnie z przyjętą tradycją dla tego rodzaju nagród odpowiem na zadane mi pytania:
1. Twoje ulubione zajęcie w jesienne wieczory?
- nie jestem w tym temacie szczególnie wyrafinowany - lubię internet, a w nim głównie "wiejskie" blogi i aukcje na Ebay oraz Allegro. Więc wieczorami potrafię zniknąć zasiadając przed komputerem. Lubię też nieraz pracować do późna majstrując coś koło domu, potrafię tak często dłubać do północy i gdyby nie powstrzymywała mnie Aneta to bym pewnie do świtu coś tam stukał młotkiem lub chodził z latarką po ogrodzie.
2. Najpiękniejszy prezent otrzymany w dzieciństwie?
- trudne pytanie, samo dzieciństwo jest pięknym prezentem który otrzymujemy od życia, ja miałem bardzo dobre dzieciństwo i z tego ogromnie się cieszę.
3. Najstarsza zachowana pamiątka związana z przyjacielem z dzieciństwa?
- niestety nie mam pukla włosów od któregoś z kumpli ;-)
Ale tak na poważnie to mam kilka zdjęć i dobrych wspomnień które w sobie pielęgnuję i się nimi cieszę.
4. Twoja wymarzona podróż, którą chciałbyś odbyć?
- to też nie jest łatwe. Z realnych podróży które można odbyć to przez wiele lat marzyłem aby samochodem terenowym wybrać się w podróż z Polski gdzieś daleko na wschód przez południe Rosji i państw byłego ZSRR aż do Azji, do Chin i Indii.
Z nierealnych podróży to bardzo chętnie wybrał bym się w podróż lub kilka podróży w czasie, najlepiej w przeszłość. Gdy byłem młodszy to dużo czytałem książek z tematyki SF i wyobrażenia takich podróży bardzo mnie fascynowały.
5. Preferujesz czytanie książek, czy oglądanie filmów?
- kiedyś uwielbiałem czytać książki, podobnie lubiłem też filmy. Niestety w ostatnich latach może z baraku czasu, a może z tego, że nie potrafię właściwie gospodarować czasem w jednym i drugim mam zaległości. Podsumowując - powiem szczerze, że na równi lubię książki i filmy o ile w moim odczuciu są dobre.
6. Najweselsze przeżycie/psikus z lat szkolnych?
- tu wyjaśnię pewną tajemnicę: na Bloggerze występuję pod pseudonimem Joachim Buldog. To imię i nazwisko wiąże się z pewnym psikusem który zrobiłem w dzieciństwie na początku szkoły średniej.
Po wakacjach gdy rozpoczęły się zajęcia szkolne to należało się zapisać na religię u nowego katechety (dzieciom wyjaśnię, że w tamtych czasach religia nie była przedmiotem uczonym w szkole, na religię chodziło się do salek katechetycznych przy parafiach).
Więc na jednej z pierwszych lekcji ksiądz katecheta podał kartkę aby po kolei wszyscy zapisali się z imienia i nazwiska, gdy kartka doszła do mnie to oprócz swoich danych wpisałem także pod spodem innym pismem Joachim Buldog.
Gdy lista się zapełniła to ksiądz po kolei odczytywał nazwiska i prosił wszystkie dzieci aby przy okazji przedstawiły się jemu pokrótce. Gdy doszedł do pewnego momentu odczytywania listy to zamilkł na chwilę, w klasie też zapanowała cisza.
- przepraszam ale nie wiem czy dobrze wymówię następne nazwisko - powiedział i zamilkł ponownie.
- czy jest obecny - znowu milczenie - Joachim ?? (w klasie było cicho jak makiem zasiał)
- czy jest z nami Joachim - zamilkł - przepraszam ale nie wiem czy dobrze odczytuję: Joachim Buldog ??
Klasa ryknęła śmiechem, ksiądz się na mnie śmiertelnie obraził po tym jak wyszło, że to ja jestem autorem tego żartu, podejrzewał o współudział też mojego kolegę Sławka. Obiecał nam solennie, że zapisze w księgach parafialnych adnotację abyśmy w wypadku ślubu mieli go bez obecności organisty i przy jednej świeczce.
7. Wystrój domu - nowoczesność, czy starocie?
- zdecydowanie starocie ponieważ są ładniejsze.
Przy tym jak mawiają moi znajomi - nas nie stać na kupowanie nowych rzeczy - z czym się w pełni zgadzam i sam tak twierdzę. Po prostu nie chcę płacić dużych pieniędzy za przereklamowane nowe i drogie buble, wolę kupić coś co jest solidne, niepowtarzalne i przetrwało próbę czasu. Dodatkowym bonusem staroci jest to, że w stosunku do swojej jakości są bardzo tanie.
8. Wypielęgnowane rabatki i grządki, czy "dzicz" naturalnego ogrodu?
- najlepiej byłoby mieć, że tak powiem wypielęgnowaną dzicz ale to nie jest takie proste. Ogród w moim odczuciu nie powinien być miejscem dokładnie zaaranżowanym, dobrze gdy jest trochę niedopowiedziany.
Lubię takie ogrody które były przy dawnych wiejskich domach, gdzie był warzywniak, kwiaty i spory sad w którym w cieniu drzew można było usiąść w upalne dni.
9. Najmilsza tradycja rodzinna?
- niestety nasza rodzina nie ma specjalnie żadnej wyróżniającej się tradycji ani rytuałów. O ile działania spontaniczne z racji swojej powtarzalności mogą być uznane za tradycję to taką mamy tradycję.
10. Ulubiona praca domowa lub kuchenna?
- nie mam takiej czynności którą mógłbym uznać za ulubioną. Lubię najbardziej te prace które można szybko zrealizować i się przy nich zmęczyć po czym będąc spocony i wyczerpanym podziwiać ich dobre efekty. Szczególnie podobają mi się prace na dworze, takie które zmieniają otoczenie. Lubię prace przy użyciu piły motorowej i lubię koszenie trawy.
11. Ulubiony rodzaj muzyki, której słuchasz zawsze i wszędzie?
- uwielbiam ciszę i nie mogę się jej nasłuchać, a z dźwięków to lubię, śpiew ptaków w lesie oraz brzmienie silnika diesla.
Wcześniej było trudno, a teraz nie jest dla mnie łatwiej ponieważ muszę wybrać najlepsze moim zdaniem blogi oraz podać pytania.
Trudno mi szczególnie kogoś wyróżnić ponieważ podobają mi się wszystkie z blogów które obserwuję. Proszę się szczególnie nie sugerować kolejnością poniżej podanych blogów.
Moje "najulubieńsze" blogi to :
1 - relacja z agronautyki ciąg dalszy - ponieważ autor w życiu robi coś o czym ja często marzę i dobrze mu to wychodzi, czego mu gratuluję i trochę zazdroszczę. Muszę tutaj dodać, że ja bardzo lubię tradycyjne gospodarstwa rolne.
2 - Konie achałtekińskie i... inne sprawy! - ponieważ bardzo lubię Pana Jacka i uważam, że bardzo ciekawie pisze. Przy tym ja lubię wszelkie koniarskie blogi.
3 - Leśne sprawy - za wspaniałe zdjęcia i klimat.
4 - Moje Podlasie - za piękne konie, charakter i dążenia autorki.
5 - konik polski - bardzo lubię obydwie autorki tego bloga no i oczywiście podobają mi się koniki polskie.
6 - Jedliska - tu nie muszę specjalnie tłumaczyć, powiem tylko, że wspólnie piszemy o pewnej wsi ;-)
7 - Na 27 stronie ... - bo to jest piękny blog.
8 - Nie Tylko Meble - czyli robię to co lubię: meble i ...... - ja lubię majsterkujące kobiety ;-)
9 - ŚLEDZIBA - ponieważ podoba mi remont i wyposażenie tego domu.
10 - Hodowla koni zimnokrwistych na Woli Soleckiej - Klacze - bloog.pl - chcę w ten sposób wyróżnić ten blog i jemu podobne ponieważ bardzo lubię konie zimnokrwiste i cieszę się, że są ludzie którzy chcą je hodować. Podoba mi się, że między innymi dzięki takim osobom ten rodzaj koni jest wciąż obecny w krajobrazie polskiej wsi.
11 - Blog Grey Animals - znam osobiście ludzi z tej fundacji i uważam, że warto ich pracę i życie nieco nagłośnić.
I moje pytania - a w zasadzie nieznacznie zmienione pytania od Gabrysi ponieważ uważam, że są dobre:
1. Twoje ulubione zajęcie w jesienne wieczory?
2. Najpiękniejszy prezent otrzymany w dzieciństwie?
3. Czy wciąż masz przyjaciół z dzieciństwa?
4. Twoja wymarzona podróż, którą chciałbyś odbyć?
5. Preferujesz czytanie książek, czy oglądanie filmów?
6. Najweselsze przeżycie/psikus z lat szkolnych?
7. Wystrój domu - nowoczesność, czy starocie?
8. Wypielęgnowane rabatki i grządki, czy "dzicz" naturalnego ogrodu?
9. Czy jesteś człowiekiem rodzinnym?
10. Ulubiona praca domowa lub jakakolwiek inna która sprawia tobie przyjemność?
11. Co wolisz: ciszę czy dźwięki - a jeżeli tak to jakie?
Pozdrawiam i zapraszam do wspólnej zabawy.
Gabrysia z blogu Archanioły i Ludzie zaszczyciła mnie dzisiaj bardzo miłą nagrodą za którą serdecznie dziękuję. W sumie to się nie spodziewałem i jest mi tym bardziej miło. Może nie wypada żeby facet tak się cieszył na blogu ale powiem szczerze, że ta nagroda sprawia mi przyjemność.
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów jeszcze nie rozpropagowanych na tyle, na ile zasługują, czyli o mniejszej liczbie obserwatorów niżbyśmy chcieli, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Zgodnie z przyjętą tradycją dla tego rodzaju nagród odpowiem na zadane mi pytania:
1. Twoje ulubione zajęcie w jesienne wieczory?
- nie jestem w tym temacie szczególnie wyrafinowany - lubię internet, a w nim głównie "wiejskie" blogi i aukcje na Ebay oraz Allegro. Więc wieczorami potrafię zniknąć zasiadając przed komputerem. Lubię też nieraz pracować do późna majstrując coś koło domu, potrafię tak często dłubać do północy i gdyby nie powstrzymywała mnie Aneta to bym pewnie do świtu coś tam stukał młotkiem lub chodził z latarką po ogrodzie.
2. Najpiękniejszy prezent otrzymany w dzieciństwie?
- trudne pytanie, samo dzieciństwo jest pięknym prezentem który otrzymujemy od życia, ja miałem bardzo dobre dzieciństwo i z tego ogromnie się cieszę.
3. Najstarsza zachowana pamiątka związana z przyjacielem z dzieciństwa?
- niestety nie mam pukla włosów od któregoś z kumpli ;-)
Ale tak na poważnie to mam kilka zdjęć i dobrych wspomnień które w sobie pielęgnuję i się nimi cieszę.
4. Twoja wymarzona podróż, którą chciałbyś odbyć?
- to też nie jest łatwe. Z realnych podróży które można odbyć to przez wiele lat marzyłem aby samochodem terenowym wybrać się w podróż z Polski gdzieś daleko na wschód przez południe Rosji i państw byłego ZSRR aż do Azji, do Chin i Indii.
Z nierealnych podróży to bardzo chętnie wybrał bym się w podróż lub kilka podróży w czasie, najlepiej w przeszłość. Gdy byłem młodszy to dużo czytałem książek z tematyki SF i wyobrażenia takich podróży bardzo mnie fascynowały.
5. Preferujesz czytanie książek, czy oglądanie filmów?
- kiedyś uwielbiałem czytać książki, podobnie lubiłem też filmy. Niestety w ostatnich latach może z baraku czasu, a może z tego, że nie potrafię właściwie gospodarować czasem w jednym i drugim mam zaległości. Podsumowując - powiem szczerze, że na równi lubię książki i filmy o ile w moim odczuciu są dobre.
6. Najweselsze przeżycie/psikus z lat szkolnych?
- tu wyjaśnię pewną tajemnicę: na Bloggerze występuję pod pseudonimem Joachim Buldog. To imię i nazwisko wiąże się z pewnym psikusem który zrobiłem w dzieciństwie na początku szkoły średniej.
Po wakacjach gdy rozpoczęły się zajęcia szkolne to należało się zapisać na religię u nowego katechety (dzieciom wyjaśnię, że w tamtych czasach religia nie była przedmiotem uczonym w szkole, na religię chodziło się do salek katechetycznych przy parafiach).
Więc na jednej z pierwszych lekcji ksiądz katecheta podał kartkę aby po kolei wszyscy zapisali się z imienia i nazwiska, gdy kartka doszła do mnie to oprócz swoich danych wpisałem także pod spodem innym pismem Joachim Buldog.
Gdy lista się zapełniła to ksiądz po kolei odczytywał nazwiska i prosił wszystkie dzieci aby przy okazji przedstawiły się jemu pokrótce. Gdy doszedł do pewnego momentu odczytywania listy to zamilkł na chwilę, w klasie też zapanowała cisza.
- przepraszam ale nie wiem czy dobrze wymówię następne nazwisko - powiedział i zamilkł ponownie.
- czy jest obecny - znowu milczenie - Joachim ?? (w klasie było cicho jak makiem zasiał)
- czy jest z nami Joachim - zamilkł - przepraszam ale nie wiem czy dobrze odczytuję: Joachim Buldog ??
Klasa ryknęła śmiechem, ksiądz się na mnie śmiertelnie obraził po tym jak wyszło, że to ja jestem autorem tego żartu, podejrzewał o współudział też mojego kolegę Sławka. Obiecał nam solennie, że zapisze w księgach parafialnych adnotację abyśmy w wypadku ślubu mieli go bez obecności organisty i przy jednej świeczce.
7. Wystrój domu - nowoczesność, czy starocie?
- zdecydowanie starocie ponieważ są ładniejsze.
Przy tym jak mawiają moi znajomi - nas nie stać na kupowanie nowych rzeczy - z czym się w pełni zgadzam i sam tak twierdzę. Po prostu nie chcę płacić dużych pieniędzy za przereklamowane nowe i drogie buble, wolę kupić coś co jest solidne, niepowtarzalne i przetrwało próbę czasu. Dodatkowym bonusem staroci jest to, że w stosunku do swojej jakości są bardzo tanie.
8. Wypielęgnowane rabatki i grządki, czy "dzicz" naturalnego ogrodu?
- najlepiej byłoby mieć, że tak powiem wypielęgnowaną dzicz ale to nie jest takie proste. Ogród w moim odczuciu nie powinien być miejscem dokładnie zaaranżowanym, dobrze gdy jest trochę niedopowiedziany.
Lubię takie ogrody które były przy dawnych wiejskich domach, gdzie był warzywniak, kwiaty i spory sad w którym w cieniu drzew można było usiąść w upalne dni.
9. Najmilsza tradycja rodzinna?
- niestety nasza rodzina nie ma specjalnie żadnej wyróżniającej się tradycji ani rytuałów. O ile działania spontaniczne z racji swojej powtarzalności mogą być uznane za tradycję to taką mamy tradycję.
10. Ulubiona praca domowa lub kuchenna?
- nie mam takiej czynności którą mógłbym uznać za ulubioną. Lubię najbardziej te prace które można szybko zrealizować i się przy nich zmęczyć po czym będąc spocony i wyczerpanym podziwiać ich dobre efekty. Szczególnie podobają mi się prace na dworze, takie które zmieniają otoczenie. Lubię prace przy użyciu piły motorowej i lubię koszenie trawy.
11. Ulubiony rodzaj muzyki, której słuchasz zawsze i wszędzie?
- uwielbiam ciszę i nie mogę się jej nasłuchać, a z dźwięków to lubię, śpiew ptaków w lesie oraz brzmienie silnika diesla.
Wcześniej było trudno, a teraz nie jest dla mnie łatwiej ponieważ muszę wybrać najlepsze moim zdaniem blogi oraz podać pytania.
Trudno mi szczególnie kogoś wyróżnić ponieważ podobają mi się wszystkie z blogów które obserwuję. Proszę się szczególnie nie sugerować kolejnością poniżej podanych blogów.
Moje "najulubieńsze" blogi to :
1 - relacja z agronautyki ciąg dalszy - ponieważ autor w życiu robi coś o czym ja często marzę i dobrze mu to wychodzi, czego mu gratuluję i trochę zazdroszczę. Muszę tutaj dodać, że ja bardzo lubię tradycyjne gospodarstwa rolne.
2 - Konie achałtekińskie i... inne sprawy! - ponieważ bardzo lubię Pana Jacka i uważam, że bardzo ciekawie pisze. Przy tym ja lubię wszelkie koniarskie blogi.
3 - Leśne sprawy - za wspaniałe zdjęcia i klimat.
4 - Moje Podlasie - za piękne konie, charakter i dążenia autorki.
5 - konik polski - bardzo lubię obydwie autorki tego bloga no i oczywiście podobają mi się koniki polskie.
6 - Jedliska - tu nie muszę specjalnie tłumaczyć, powiem tylko, że wspólnie piszemy o pewnej wsi ;-)
7 - Na 27 stronie ... - bo to jest piękny blog.
8 - Nie Tylko Meble - czyli robię to co lubię: meble i ...... - ja lubię majsterkujące kobiety ;-)
9 - ŚLEDZIBA - ponieważ podoba mi remont i wyposażenie tego domu.
10 - Hodowla koni zimnokrwistych na Woli Soleckiej - Klacze - bloog.pl - chcę w ten sposób wyróżnić ten blog i jemu podobne ponieważ bardzo lubię konie zimnokrwiste i cieszę się, że są ludzie którzy chcą je hodować. Podoba mi się, że między innymi dzięki takim osobom ten rodzaj koni jest wciąż obecny w krajobrazie polskiej wsi.
11 - Blog Grey Animals - znam osobiście ludzi z tej fundacji i uważam, że warto ich pracę i życie nieco nagłośnić.
I moje pytania - a w zasadzie nieznacznie zmienione pytania od Gabrysi ponieważ uważam, że są dobre:
1. Twoje ulubione zajęcie w jesienne wieczory?
2. Najpiękniejszy prezent otrzymany w dzieciństwie?
3. Czy wciąż masz przyjaciół z dzieciństwa?
4. Twoja wymarzona podróż, którą chciałbyś odbyć?
5. Preferujesz czytanie książek, czy oglądanie filmów?
6. Najweselsze przeżycie/psikus z lat szkolnych?
7. Wystrój domu - nowoczesność, czy starocie?
8. Wypielęgnowane rabatki i grządki, czy "dzicz" naturalnego ogrodu?
9. Czy jesteś człowiekiem rodzinnym?
10. Ulubiona praca domowa lub jakakolwiek inna która sprawia tobie przyjemność?
11. Co wolisz: ciszę czy dźwięki - a jeżeli tak to jakie?
Pozdrawiam i zapraszam do wspólnej zabawy.
czwartek, 21 listopada 2013
wtorek, 12 listopada 2013
Stanąłem na wysokości zadania.
Aż tu po części splot pewnych okoliczności oraz poczucie, że jak się zrobi coś samodzielnie to się zaoszczędzi sporo pieniędzy zmusiły mnie do postawienia stopy na dachu. Ostatecznie wszystko okazało się bardziej proste niż sobie wyobrażałem. Po wszystkim mogłem chodzić swobodnie niemal po całej połaci dachu naszego domu. Nie pracowałem jedynie przy samych krawędziach, tuż nad rynnami - wyręczył mnie w tym kolega który jest nieco odważniejszy.
Nasz dom jest dosyć wysoki, od ziemi do podstawy dachu ma około 9 metrów wysokości, więc trzeba mieć respekt bo inaczej można zaliczyć powiedzmy, że bardzo bolesny upadek.
Mamy bardzo solidne blachy dachowe na pokryciu domu, jeszcze z komunistycznych czasów, dzisiaj już tak grubych blach nie robią. Warto o nie zadbać ponieważ są w dobrym stanie, a ich ewentualna wymiana nie gwarantowałaby, że zakupimy coś lepszego niż posiadamy obecnie.
Z czasem poluzowały się mocowania które trzymały pokrycie i wymagały wymiany, pierwotnie blachy były przymocowane do łat przy pomocy gwoździ, należało je zastąpić wkrętami. Całą pracę wykonałem w około pięciu dni głównie z pomocą mojego taty oraz przy udziale kolegi. Zdążyłem wszystko zrobić puki jeszcze była piękna pogoda.
A tu kilka widoczków naszej wioski.
Tak może na marginesie w nawiązaniu do kilku wpisów na blagach które obserwuję chciałbym dodać, a w zasadzie potwierdzić to, że życie na wsi daje dużo możliwości. Zwłaszcza w kontekście nieruchomości które można tam znaleźć. W mieście byłoby bardzo ciężko znaleźć komuś domy i zabudowania gospodarcze na dużych działkach w porównywalnych cenach.
Jeżeli ktoś w przyszłości zamierza pracować na "własną rękę" to znaczy prowadzić jakąś działalność to najlepiej jak rozejrzy się gdzieś na prowincji za czymś czego w mieście by nigdy nie kupił.
W zeszłej niedzieli odbyłem bardzo ciekawą rozmowę z jednym z moich znajomych z Warszawy, spotkaliśmy się na pewnej imprezie handlowo-wystawienniczej. Otóż ten kolega musiał z powodu pogody szybko ewakuować swoje stoisko. Ponieważ jak mi wyjaśnił - w wypadku gdyby złapał go deszcz to nie będzie miał żadnej możliwości aby wysuszyć swoje eksponaty. Ten kolega ma mieszkanie w centrum miasta, nie ma garażu, wszystko przechowuje w aucie.
Ja się specjalnie nie bałem deszczu ponieważ mam namioty, ale nie o to chodzi. Miałem na myśli, że się nie bałem deszczu bo nawet gdyby mi coś zmokło to mam: garaż, piwnice, strychy i inne pomieszczenia gdzie mogę sobie spokojnie wszystko wysuszyć.
Nie wspomnę, że mając własne podwórze nie mam problemów z parkowaniem samochodu pod domem i o innych wygodach których mój kolega nie może w żaden sposób doświadczyć - wiejskie domostwa to jest COŚ, mają ogromny potencjał.
Moje namioty handlowe suszą się spokojnie w piwnicy. |
piątek, 1 listopada 2013
środa, 30 października 2013
Wczoraj jadąc samochodem do Raciborza w jednym z mijanych po drodze powiatowo-gminnych miasteczek zabrałem autostopowicza. Był to gość może nieco młodszy niż ja który wracał od lekarza po okresowej wizycie. Ten człowiek co miesiąc musi jeździć do przychodni w związku z chorobą na którą cierpi.
Nie mając własnego samochodu jest zmuszony korzystać z okazji ponieważ w tej okolicy - pomiędzy powiatem, a gminą w której mieszka zlikwidowano połączenia autobusowe. Nie ma tam też żadnej linii kolejowej więc ludzie w podobnej do niego sytuacji mają bardzo utrudnione życie.
Rozmawialiśmy trochę po drodze, głownie narzekając na rozkład kraju i okolicy który dokonuje się każdego dnia na naszych oczach: na likwidację połączeń komunikacji publicznej, na problemy z dostępem do lekarza, na przerost biurokracji itd.
Ten człowiek opowiedział mi bardzo ciekawą historię. Mianowicie zaraz po tym jak zlikwidowano w okolicy połączenia PKS jedna z sąsiadek, starsza już osoba przyszła do matki mojego pasażera aby się wypłakać. Ta pani o której mowa jest już w wieku emerytalnym i podobnie jak człowiek którego zabrałem musi jeździć regularnie do powiatu do lekarza. Wcześniej jakoś sobie radziła ponieważ kursowały autobusy. Jednak w nowej sytuacji żyjąc samotnie nie była w stanie ruszyć się poza własną wieś. Dla tej bezradnej wobec niekorzystnych zmian kobiety to był prawdziwy dramat.
Udała się wiec do urzędu gminnego aby zapytać burmistrza o to co gmina zrobiła lub co może zrobić aby przywrócić ponownie połączenia autobusowe. Pod nieobecność szefa przyjął ją wiceburmistrz i na postawione przez nią pytanie odpowiedział również pytaniem:
- droga Pani, co Pani robiła przez mienione sześćdziesiąt parę lat swojego życia, że nie dorobiła się Pani samochodu ?????
Nie mając własnego samochodu jest zmuszony korzystać z okazji ponieważ w tej okolicy - pomiędzy powiatem, a gminą w której mieszka zlikwidowano połączenia autobusowe. Nie ma tam też żadnej linii kolejowej więc ludzie w podobnej do niego sytuacji mają bardzo utrudnione życie.
Rozmawialiśmy trochę po drodze, głownie narzekając na rozkład kraju i okolicy który dokonuje się każdego dnia na naszych oczach: na likwidację połączeń komunikacji publicznej, na problemy z dostępem do lekarza, na przerost biurokracji itd.
Ten człowiek opowiedział mi bardzo ciekawą historię. Mianowicie zaraz po tym jak zlikwidowano w okolicy połączenia PKS jedna z sąsiadek, starsza już osoba przyszła do matki mojego pasażera aby się wypłakać. Ta pani o której mowa jest już w wieku emerytalnym i podobnie jak człowiek którego zabrałem musi jeździć regularnie do powiatu do lekarza. Wcześniej jakoś sobie radziła ponieważ kursowały autobusy. Jednak w nowej sytuacji żyjąc samotnie nie była w stanie ruszyć się poza własną wieś. Dla tej bezradnej wobec niekorzystnych zmian kobiety to był prawdziwy dramat.
Udała się wiec do urzędu gminnego aby zapytać burmistrza o to co gmina zrobiła lub co może zrobić aby przywrócić ponownie połączenia autobusowe. Pod nieobecność szefa przyjął ją wiceburmistrz i na postawione przez nią pytanie odpowiedział również pytaniem:
- droga Pani, co Pani robiła przez mienione sześćdziesiąt parę lat swojego życia, że nie dorobiła się Pani samochodu ?????
poniedziałek, 21 października 2013
Jesień.
Nie wiem czy nic się nie dzieje, czy dzieje się za dużo. W każdym razie przekłada się to na moją aktywność na blogu która zwłaszcza w ostatnich miesiącach jest bardzo mała.
Obecna jesień przychodzi za szybko - za szybko w stosunku do tego co sobie zaplanowałem że zdążę zrobić przed jej nadejściem. Zaplanowałem sobie kilka prac przy domu i posesji i z tego co widzę to jak co roku część moich planów będzie musiała ulec redukcji po części z barku czasu, a po części z przyczyn finansowych.
W ostatnich dniach zabrałem się z pomocą kolegi i mojego taty za prace konserwacyjne na dachu naszego domu - w najbliższych dniach postaram się opisać dla potomności co takiego robimy.
A tym czasem zamieszczę kilka zdjęć które już czekają od dziesięciu dni na publikację. Zdjęcia się nico zdezaktualizowały względem dzisiejszych dni bo przyroda nie śpi i obecnie drzewa są już prawie całkiem łyse.
Obecna jesień przychodzi za szybko - za szybko w stosunku do tego co sobie zaplanowałem że zdążę zrobić przed jej nadejściem. Zaplanowałem sobie kilka prac przy domu i posesji i z tego co widzę to jak co roku część moich planów będzie musiała ulec redukcji po części z barku czasu, a po części z przyczyn finansowych.
W ostatnich dniach zabrałem się z pomocą kolegi i mojego taty za prace konserwacyjne na dachu naszego domu - w najbliższych dniach postaram się opisać dla potomności co takiego robimy.
A tym czasem zamieszczę kilka zdjęć które już czekają od dziesięciu dni na publikację. Zdjęcia się nico zdezaktualizowały względem dzisiejszych dni bo przyroda nie śpi i obecnie drzewa są już prawie całkiem łyse.
Nasza poniemiecka jabłonka przed domem. |
Widok krzewów od strony ulicy. |
Dwie z kilkudziesięciu śliwek mirabelek które rosną na naszej działce. |
Widok na ogród od wschodu. |
Nasz super-smaczny winogron którego w tym roku nie mieliśmy okazji specjalnie posmakować z braku czasu. |
Widok na jeden z klombów w ogrodzie za domem, a w głębi nasz ogródek warzywny - już bez warzyw, a dalej łąka i kilka balotów siana z ostatniego w tym roku pokosu. |
Skalniak który zbudowałem przybrany malowniczym kobiercem z liści. |
Nasz dom od tylca ;) |
Widok na ogród od strony zachodniej. |
Jedna z pięknych porannych jesiennych mgieł którą chcę się pochwalić. |
Ta sama mgła tylko w innym ujęciu. |
wtorek, 24 września 2013
Przesilenie i zmiany.
Właśnie mamy przesilenie lata w jesień, może użyłem złego słowa ale coś jest na rzeczy z tym przesileniem. Właśnie coś się przesiliło w paru sprawach i zaszły zmiany.
Po pierwsze dokociliśmy się nieznacznie, mamy w domu - tzn w części mieszkalnej naszego domu mamy o jednego kota więcej. Został nam jeden z kotków o których pisałem w lipcu i aby nie czół się samotnie to wzięliśmy go na salony.
Na zdjęciu może to wygląda sielankowo ale w rzeczywistości nie jest już tak ładnie. Dokacanie to nie jest taka łatwa sprawa. Ostatecznie po kilku dniach obecności młodego Kacerz - nasz stary kot z tych emocji dostał ruję.
A jak się ma koty to ma się zniszczone tapicerki, dobrze, że jesteśmy przezorni w tej kwestii i kupujemy używane sofy. Nasza stara sofa po pięciu latach działań stylistycznych Kacerza wyglądała dość rozpaczliwie.
Nadeszła pora na zmianę, a że zdarzył się dobry człowiek który zechciał pozyskać do siebie nasz zużyty mebel do siedzenia to nie mieliśmy wyjścia. Znaleźliśmy sobie kolejną używaną sofę w dobrej cenie. Przy tym ta "nowa" jest wygodniejsza :)
Nastąpiło też kolejne przesilenie, po blisko 30 latach zmieniliśmy drzwi w zakładzie. Ja już od bardzo długiego czasu denerwowałem się na widok starych jednak zawsze brakowało czasu i woli aby coś zmienić w tej kwestii. Ostatecznie zmiana zaszła niejako przypadkiem, zmówiliśmy się z ojcem, jak kupiłem materiały, on trochę popracował, ja odrobinę pomogłem no i stało się. Teraz jeszcze na wiosnę w przyszłym roku będziemy musieli odmalować nieco wnętrze warsztatu.
Po pierwsze dokociliśmy się nieznacznie, mamy w domu - tzn w części mieszkalnej naszego domu mamy o jednego kota więcej. Został nam jeden z kotków o których pisałem w lipcu i aby nie czół się samotnie to wzięliśmy go na salony.
Na zdjęciu może to wygląda sielankowo ale w rzeczywistości nie jest już tak ładnie. Dokacanie to nie jest taka łatwa sprawa. Ostatecznie po kilku dniach obecności młodego Kacerz - nasz stary kot z tych emocji dostał ruję.
A jak się ma koty to ma się zniszczone tapicerki, dobrze, że jesteśmy przezorni w tej kwestii i kupujemy używane sofy. Nasza stara sofa po pięciu latach działań stylistycznych Kacerza wyglądała dość rozpaczliwie.
Nadeszła pora na zmianę, a że zdarzył się dobry człowiek który zechciał pozyskać do siebie nasz zużyty mebel do siedzenia to nie mieliśmy wyjścia. Znaleźliśmy sobie kolejną używaną sofę w dobrej cenie. Przy tym ta "nowa" jest wygodniejsza :)
Nastąpiło też kolejne przesilenie, po blisko 30 latach zmieniliśmy drzwi w zakładzie. Ja już od bardzo długiego czasu denerwowałem się na widok starych jednak zawsze brakowało czasu i woli aby coś zmienić w tej kwestii. Ostatecznie zmiana zaszła niejako przypadkiem, zmówiliśmy się z ojcem, jak kupiłem materiały, on trochę popracował, ja odrobinę pomogłem no i stało się. Teraz jeszcze na wiosnę w przyszłym roku będziemy musieli odmalować nieco wnętrze warsztatu.
Nowe drzwi, a obok resztka starych stoi oparta o ścinę. |
Subskrybuj:
Posty (Atom)