Jak inni ludzie w Polsce walczą i o co im chodzi: www.stopwiatrakom.eu - porozmawiaj o wiatrakach.



niedziela, 7 października 2012

Litość to zbrodnia.

Litość to zbrodnia - tak zwykł mawiać jeden z moich znajomych. I niestety jest chyba w tym co mówi dużo prawdy bo ilekroć jestem litościwy to zawsze w rewanżu dostaję po dupie.

Od jakiegoś czasu, czyli co najmniej od wakacji nasze psy działają w zmowie. Wszystko zaczęło się niepozornie gdzieś na początku sierpnia gdy psy się dobrze zżyły ze sobą. Jak już były zgranym małżeństwem to Amik postanowił, że podobnie jak ze swoją dawną żoną będą chodzić na samowolne wycieczki. Za każdym razem sytuacja wygląda mniej więcej podobnie - psy są na podwórzu, biegają i zajmują się swoimi sprawami tak jakby nigdy nic. Gdy człowiek jest już rozluźniony i nie spodziewa się niczego to one nagle wymieniają między sobą pewne charakterystyczne spojrzenie i zaczynają się oddalać. Można je wołać aż się gardło zdziera, można gwizdać za nimi, a żaden z nich nawet głowy nie odwróci. Tak zazwyczaj odchodzą w dal i jedyne co mogę w tej sytuacji zrobić to wsiąść na rower i ruszyć za nimi trzymając smycz w jednej ręce. Nieraz dla odmiany gonię je samochodem. Psy wybierają najczęściej jedną, stałą trasę, tą którą zazwyczaj Amik podążał kiedyś z Daisy. Jako, że znam ich ulubione ścieżki to wiem jak wyjechać im na przeciw.
Co ciekawe gdy dogonię je rowerem gdzieś w polach to one całe szczęśliwe podchodzą aby się przywitać i  posłusznie dają się przypiąć na smycz i odholować w kierunku domu.
Oczywiście próbujemy walczyć z psimi narowami i w tym celu gdy je wypuszczamy to robimy to rotacyjnie - jeden jest przywiązany, a drugi biega swobodnie. Podobnie na spacerach: jeden jest na smyczy, a drugi biega luzem, po czym następuje, że tak powiem "zmiana pawiana"  i role się odwracają. Ważne jest to żeby nie mogły się zgrać - wymienić swoje charakterystyczne, szybkie spojrzenie i zacząć razem uciekać. W sumie to spojrzenie w całej sytuacji jest najzabawniejsze.


Dzisiaj podczas porannego spaceru po prostu zrobiło mi się szkoda psów bo wiem, że lubią się ganiać po łące. Te ich gonitwy sprawiają im wiele radości, a gdy są spuszczane ze smyczy rotacyjnie to nie mają szansy aby wspólnie pobiegać. Wypuściłem je zatem i byłem za dobry bo pozwoliłem im litościwie biegać dłużej i nie wyczułem właściwie momentu w którym mogą się zorganizować i rozpocząć ucieczkę. No i było jak to jest do przewidzenia - wymiana szybkiego spojrzenia i odchodzenie w dal bez odwracania głów. Oczywiście mogłem sobie wołać i gwizdać za nimi ale było już za późno.  Szkoda, że dosyć daleko odprowadziłem je od domu i sporo czasu zajęło mi aby wrócić po rower. One w tym czasie zdążyły wejść w pole kukurydzy i zniknąć bez śladu. Jedyne co mi pozostało to jechać wzdłuż pola i gwizdać za nimi, dojechałem tak aż do niewielkiego  wzgórza tuż pod lasem i wołałem je przez około 10-15 minut. W momencie gdy zamierzałem się poddać i wrócić do domu bez zdechlaków to Amik wynurzył się z kukurydzy, przywołałem go i przypiąłem na smycz. Wołałem jeszcze przez chwilę i Lusia pojawiła się z gęstwiny - miałem już renegatów na holu i pora do domu.

Zdechlaki na swojej podwójnej smyczy, a przed nami około 2 km holowania w kierunku domu.  

A spacer zapowiadał się całkiem niewinnie i mogło być naprawdę prosto i zwyczajnie. Jak zwykle Amik na komendę "hop" wspiął się na szczyt stogu ze słomą i udawał króla lwa.


Jestem ciekaw opinii innych osób w temacie elektronicznych obroży treningowych dla psów. Jest ich trochę na Allegro, zastanawiamy się nad zakupem takiego urządzenia.  Czy może ktoś ma jakieś doświadczenia z takim ustrojstwem i czy jest ono warte zakupu.

12 komentarzy:

  1. Musisz się chyba zająć tresurą swoich zwierzaków. Ja mam sukę rasy amstaff i nie wyobrażam sobie żeby podczas spaceru oddaliła się ode mnie lub gdzieś uciekła. Mieszkam na nie ogrodzonej posesji i suka ciepłe dni spędza na dworze. Chyba tylko raz czy dwa razy oddaliła się od domu.

    Nie zrozum mnie zle bo nie moim celem pouczać. Po prostu spacery będą wtedy mniej uciążliwe i stresujące dla Ciebie i psów (resztą bardzo pięknych).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, dzięki za komentarz.
    Nie mam pretensji i nie czuję się pouczony w złym sensie, cieszę się, że ktoś chce mi pomóc. Wiem, że powinienem poświęcić nieco czasu na tresurę. Niestety jak to często w życiu bywa - czasu mi brakuje.
    Przy tym chcę powiedzieć, że Amik mimo wszystko jest bardzo posłuszny, gorzej z Lusią. Gdy każdy z psów jest osobno to poprawnie reagują na komendy. Problemy mogą się zazwyczaj pojawić gdy psy są razem i dla tego stosujemy "system rotacyjny".
    Jeszcze co do Lusi to muszę tu wyjaśnić, że mamy ją ze schroniska z całym jej poprzednim bagażem doświadczeń. Był to pies który całe swoje poprzednie życie spędził w kojcu, został odebrany poprzednim właścicielom podczas interwencji. Lusia spędziła w kojcu dosłownie całe życie i ma braki w edukacji, że tak powiem, wszystkiego musi się uczyć od nowa. W każdym razie jest nawet tak, że ona nie zdaje sobie sprawy z faktu, że gdy ją ktoś woła to ona powinna wykonać jakąkolwiek reakcję, choćby podnieść głowę. Teraz z upływem czasu zaczyna przyswajać, że się ją woła lub, że głaskanie i pieszczoty są fajne. W Amika jest wpatrzona jak w obrazek, on jest jej przewodnikiem, mentorem i guru od spraw wszelkich. No i może przez to wpatrzenie reaguje na wszelkie jego zachęty, a on dodatkowo jest napędzany jej bezwarunkową akceptacją i ma większą niż zwykle chęć do ucieczek.

    Pozdrawiam, Tomek.

    OdpowiedzUsuń
  3. musisz wiedzieć że w czasie tych wycieczek Twoje psy mogą kogoś pogryźć lub nawet zagryźć
    tak samo ze zwierzyną
    sarny, w szczególności małe które niedawno sie urodziły nie mają szans na przeżycie jak znajdą je takie psy
    pies złapie, zadusi, i będzie sie bawił truchłem które jeszcze może podrygiwać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje psy raczej nie są agresywne w tym sensie żeby samoistnie atakowały ludzi, owszem jest takie prawdopodobieństwo ale specjalnie się nie obawiam znając ich charaktery.
      Przy tym gdy biegają luzem to mają kagańce które zakładam im aby przypadkowo nie pokaleczyły saren lub innej zwierzyny.

      Usuń
  4. no i myśliwy jak zobaczy takiego psa wałęsającego się to pewnie go zastrzeli

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego Twój pies nie wraca, kiedy go wołasz?

    Psy zawsze robią to, co im się opłaca.
    Jeśli wołasz psa kończąc spacer, to "chodź" oznacza tyle co "koniec zabawy". Aby nauczyć go radosnego przybiegania na krótką komendę, noś przy sobie smakołyki i wołaj psa często i tylko po to, aby go nagrodzić. Zbudujesz w nim przekonanie, że warto przybiegać gdy mówisz "chodź", oznacza to bowiem tyle samo co "masz"!

    OdpowiedzUsuń
  6. obroże są g...warte. może działają na małe pimpki.
    mój doberman ,pies ambitny, miał to gdzieś.

    OdpowiedzUsuń
  7. miałam to samo z jamnikami i kłopotliwe było bardzo. a Ty masz duże psy i niewychowane/po przejściach.... Jedno wiem - pogoń za psami powoduje ich ucieczkę, trzeba stać ( to one muszą przyjść) albo iść w przeciwną stronę ( pójdą za tobą). smycz to nie metoda w swobodnym terenie - muszą być posłuszne luzem. gwizdek na psy też się przydaje - ma inny dźwięk, którego częściowo nie słyszymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak a propos pogoni to rzeczywiście się zgadzam, gdy się je goni to one potrafią uciekać z większą determinacją. Ostatnimi czasy staram się robić podobnie jak opisujesz aby to one do mnie przychodziły. Jeżeli przywołuję je zdecydowanym głosem i z pewną nieustępliwością ( nie krzycząc przy tym) to takie działanie potrafi być skuteczne, nieraz nie słuchają ale ogólnie to widzę, że takie podejście ma sens.

      Usuń
  8. cd. aha - 2 psy to już stado, które robi co chce. wpis dot myśliwych jest straszny ale i prawdziwy, oni chyba mają nawet jakieś prawo za sobą, znajomy stracił super psa bo miał maść i posturę sarny i myśliwy bum.
    Mam w tej chwili 4 psy, które na gwizd przybiegają zaraz z odległości nawet 0,5 km, bo takie pola mają do dyspozycji, konieczna jest stanowczość ciepliwość i systematyczność -do skutku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My na szczęście nie mamy jak do tej pory problemów z myśliwymi chociaż przyznam szczerze, że w sezonie polowań przez jesień i zimę to staram się bardzo uważać na psy. Unikam chodzenia w pobliżu miejsc w których wiem, że w danym momencie mogą być myśliwi lub odbywają się polowania.
      Nasze psy niestety nie są aż tak posłuszne jak Twoje, są może nieco bardziej zdyscyplinowane od tego momentu w którym pisałem powyższy post i to wszystko. Niestety brak czasu powoduje, że nie mogę ich aż tak dopilnować (wyuczyć) jak bym chciał.
      Przed wieloma laty miałem owczarka który był mi bardzo posłuszny, przy tym to był mądry i sympatyczny pies. Ale to były lata gdy miałem dużo więcej czasu, nie musiałem pracować zawodowo i nie miałem tyle na utrzymaniu :)
      Z osobistego doświadczenia potwierdzam to co piszesz, że konsekwencja i stanowczość potrafi wiele zdziałać w temacie wychowania psów.
      Pozdrawiam, Tomek.

      Usuń
  9. Dwa psy to stado, święta racja. Wychowywać trzeba osobno. Mam 3 ( były 4) rodzinka wielopokoleniowa i za swój ogromny sukces uważam nauczenie psów, które uwielbiają pęd po polach zaczynających się po drugiej stronie ulicy , że brama może być otwarta a im wyjść krok dalej nie wolno. Po prostu - musiałam nauczyć dla ich bezpieczeństwa. Ale - i proszę mnie nie gromić- rózga była w robocie. Jak - otóż wielki teatr - ze świstającą w powietrzu brzozową rózgą ( dźwięk okropny dla psich uszu), wielki krzyk ukochanej pańci z użyciem słów q....r.rrrr.... ( to zbitek dźwięków straszny dla psów + siła emocji forte) i dramatyczny finał fortissimo- do budy! na próbę ociągania było lekkie trzepnięcie tąże rózgą po tyłkach - grożba lania bardzo dobrze zrozumiana ( grożba musi być - demonstracja władzy, owczarek jak jamnik - musi znać pana.
    2 edycja była próbą siły - jeden oberwał, reszta biegiem 'do bucy'. 3 edycja była chyba za rok - bez użycia siły, jedynie w wersji operowej. efekt - ani kroku za bramę bez hasła - 'spacer'. Chcesz - wypróbuj. To są dorosłe psy - musisz pokazać kto tu rządzi.
    Jeszcze jedno - ' buda' ew. 'klatka' - to ogrodzony siatką , zamykany psi wybieg - ich gospodarstwo - budy, miski, picie, cień od starych drzew. jednak - wolność, a nie łańcuch, którego nie znoszę. A czasem psy muszą być zamknięte i już. Na wsi zwłaszcza. Przekonałam się na blokowych jamnikach ( miałam 2) - kiedy przyjeżdżały na łikend na wieś - wstępował w nie duch swobody i całe miejskie posłuszeństwo znikało. Pointa - na wsi pies musi być twardo trzymany, znać pana i posłuszny - jest psem pracującym, bo pilnuje. A na myśliwych uważaj - bywają złośliwi i wredni, jak im się sarenka nie trafi może być i pies.
    Jeśli jesteś zainteresowany tematem 'przygotowanie psa wiejskiego do zimy' i moimi doświadczeniami w temacie - proszę info to napiszę, a mam 15 lat doświadczenia w temacie że się pochwalę.

    OdpowiedzUsuń