Trudno jest napisać coś znaczącego, na pewno nie stworzę swoim blogiem strzelistego aktu. Będą tu zawarte moje spostrzeżenia, głupie myśli oraz inne takie tam. Ogólnie to subiektywna "relacja z życia" widziana po mojemu.
Dzisiaj jadąc jedną z wiejskich dróg prowadzących do naszej wsi znalazłem osiem snopków słomy rozrzuconych na przestrzeni około jednego kilometra.
Zastanowiłem się przy tym czy to znak Końca Świata czy też może coś innego. Bo może ktoś się rozeznał, że koniec świata nastąpi jutro i tak szybko traktorem jechał, że je z przyczepy pogubił ?
A przecież wiemy, że Koniec Świata został odwołany i to zostało już wielokrotnie powtórzone, widać, że dobra widomość nie dociera do wszystkich.
Ja wpadłem na pomysł aby te snopki zapakować do samochodu bo przyszedł mi do głowy inny znak. Może to znak żeby kupić sobie kucyki bądź inne koniowate. Swoją drogą to słoma bardzo ładnie pachniała w aucie.
Ale tak na poważnie to wpadłem na pomysł żeby zawieźć tą słomę do schroniska dla zwierząt, do tego z którego pochodzi nasza Lusia. Mają tam konie i psy więc słoma im się przyda. Może gdyby ktoś chciał wesprzeć to schronisko lub zainteresować się jego pracą to polecam stronę www.greyanimals.org .
Tym czasem słoma leży sobie w naszej piwnicy czekając na wywózkę i budzi duże zainteresowanie w naszych psach.
Tak wyglądała osobówka po powrocie z targowiska - widok z okna na piętrze w naszym domu.
Kilka zbliżeń, ciekawe czy ktoś się domyśli ile rzeczy i osób było zapakowane w aucie małolitrażowym typu Seat Cordoba (odpowiednik Volkswagena Polo Combi) ??? :)
Wracaliśmy w ten sposób do domu ze zdobycznym łupem przez około 100 km.
A teraz cała prawda - wszystko to co na poniższych zdjęciach plus trzy dorosłe osoby jechało tym przewozem :)
Tak oto Rumuńska Technologia Pakowania Auta zmieniła małą osobówkę w całkiem wydajny meblowóz.
A tak na poważnie to mieliśmy dzisiaj dużo szczęścia bo udało nam się upolować piękne przedmioty za całkiem rozsądną cenę. Prawie każdej niedzieli wstajemy przed świtem i jedziemy na którąś z giełd staroci, to taki nasz nałóg. Nieraz nic nie kupimy, zwiedzamy tylko, a raz na kilka miesięcy trafia się nam "złoty strzał" - czyli okazja do kupienia tego co akurat nam jest potrzebne i bardzo nam się podoba. Dzisiaj właśnie po dłuższej przerwie był taki dzień kiedy wracaliśmy z giełdy bardzo zadowoleni.