Nie wiem czy ktoś śledzi mój blog o motocyklu WFM, pisałem na nim o postępach w renowacji motocykla mojego taty. Motocykl jest już gotowy i jak na razie cieszy wyglądem, jazdy jeszcze na większą skalę nie sprawdzaliśmy ponieważ jest za zimno. Musimy z ojcem zaczekać do wiosny.
Jednak dzisiaj był ciepły jesienny dzień i udało mi się motocyklem przejechać około 7 km. Była to premiera motocykla na trasie po jego ponownych narodzinach no i moja premiera jako motocyklisty - nigdy wcześniej w moim życiu nie kierowałem motocyklem. Jedynie jako trzynastoletni chłopiec miałem przez kilka miesięcy motorynkę. Później to tylko jazda na rowerze no i oczywiście samochodem. Przyznam szczerze, że nie mam prawa jazdy na motor, muszę je dopiero zrobić. Nigdy do tej pory nie interesowały mnie motocykle, a pierwszym który mi się spodobał jest WFM-ka mojego taty.
Wybrałem się na przejażdżkę po wiejskich drogach w okolicy mojego domu. Jazda motocyklem bardzo mi się spodobała, prędkość maksymalną którą udało mi się rozwinąć to 40 km/h. Jednak w tym wypadku prędkość nie była ważna, cieszy przede wszystkim, że z takiego trupa jakim była WFM-ka na początku wyszedł bardzo ładny motor.
Lubię stare przedmioty i cieszy mnie gdy wyglądają i funkcjonują należycie. W domu mamy trochę starych, zabytkowych mebli oraz pewną grupę sprzętów użytkowych z dawnych lat które bardzo dobrze nam służą. Mój teść zawsze powtarza, że ja to się fascynuję tylko rzeczami z przed 50 lat, chyba coś w tym jest. Zawsze cieszą mnie te rzeczy ponieważ są ładne i funkcjonalne bez zbędnych gadżetów no i co najważniejsze stare wyroby bywają bardzo trwałe. Trwałość dawnych wyrobów wynika z innej filozofii produkcji, otóż dawniej często robiono rzeczy które miały z założenia służyć przez pokolenia, a dzisiaj planuje się zużycie po to aby ludzie wciąż kupowali nowe wyroby ( czytaj - buble).
Gdyby ktoś chciał zobaczyć więcej zdjęć motocykla to polecam:
http://wfm-ka.blogspot.com/2011/10/galeria-zdjec.html
Trudno jest napisać coś znaczącego, na pewno nie stworzę swoim blogiem strzelistego aktu. Będą tu zawarte moje spostrzeżenia, głupie myśli oraz inne takie tam. Ogólnie to subiektywna "relacja z życia" widziana po mojemu.
niedziela, 23 października 2011
piątek, 14 października 2011
Trudne pytania, opuszczona szkoła.
Piszę ten post z opóźnieniem, tak naprawdę miałem zacząć go pisać w zeszłą sobotę - 8 października. Otóż następnego dnia miałem być członkiem komisji wyborczej w jednej z okolicznych wsi. W mojej głowie kołatały się pytania: jak to będzie gdy podejdzie ktoś kto nie będzie potrafił samodzielnie oddać głosu i zapyta mnie abym mu pomógł znaleźć listę kandydatów z ugrupowanie palikota.
Na szczęście takich pytań nie było, a na nieszczęście ten d... palikot dostał się do sejmu. Cóż, wychodzi na to, że nasz naród to stado baranów którym można dowolnie manipulować i wmówić mu, że ktoś taki jak palikot jest mu potrzebny. To bardzo smutne ale wielu z nas to bardzo naiwni ludzie.
Komisja wyborcza w której zasiadałem miała swoją siedzibę na parterze dawnej opuszczonej szkoły. Opuszczone szkoły są bardzo smutne, widać to było zwłaszcza na piętrze budynku.
Na szczęście takich pytań nie było, a na nieszczęście ten d... palikot dostał się do sejmu. Cóż, wychodzi na to, że nasz naród to stado baranów którym można dowolnie manipulować i wmówić mu, że ktoś taki jak palikot jest mu potrzebny. To bardzo smutne ale wielu z nas to bardzo naiwni ludzie.
Komisja wyborcza w której zasiadałem miała swoją siedzibę na parterze dawnej opuszczonej szkoły. Opuszczone szkoły są bardzo smutne, widać to było zwłaszcza na piętrze budynku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)