Jak inni ludzie w Polsce walczą i o co im chodzi: www.stopwiatrakom.eu - porozmawiaj o wiatrakach.



wtorek, 10 grudnia 2013

Po wietrze, przetrwaliśmy Ksawerego.

Jak większość - przetrwaliśmy ostatnią wichurę w miarę bez szwanku. Obraz i stan naszej posesji nie uległ istotnej zmianie ani otoczenie specjalnie też nie ucierpiało.
Jednak nie obeszło się bez pewnych ran.
- po pierwsze wiatr około godziny dziewiątej rano powalił starą wierzbę i przewrócił ją na most całkowicie blokując przejazd na drodze wiodącej koło naszego domu, przy tym upadające drzewo  uszkodziło linię energetyczną.




- po drugie nie mieliśmy prądu przez ponad 12 godzin w związku z upadkiem wspominanej wierzby. Aby nie doprowadzić do wygaśnięcia pieca i wychłodzenia domu podłączyłem agregat. Na początku wydawało mi się, że po krótkim czasie naprawią uszkodzone druty, jednak awarię usunięto około godziny 22.30.
To była pierwsza w sytuacja od kiedy sprowadziliśmy się na wieś, że tak długo nie mieliśmy zasilania z sieci. Dobrze, że kiedyś kupiliśmy własny agregat i teraz on się sprawdził - udało się nam dzięki jego pracy podtrzymać funkcjonowanie pieca CO, lodówki i mieliśmy światło w domu po zapadnięciu zmroku. Szkoda tylko, że benzyna jest taka droga.
Ogólnie to ja lubię być samowystarczalnym i niezależnym, oprócz agregatu zaopatrzyłem nas kiedyś w turystyczną kuchenkę na gaz, która pozwoliła nam w "tym krytycznym dniu" na przygotowanie obiadu (nasza domowa kuchenka jest na prąd).



Tak więc żyjemy sobie i mamy się jako tako, a drewno ze zwalonej wierzby się przyda aby w przyszłym roku ogrzało nam kilka pomieszczeń- w przyrodzie nie ma tego złego ...

8 komentarzy:

  1. U nas prądu nie było ponad 15 godzin. To znaczy był - jedna faza się uchowała, ale wszystkiego do jedynego, działającego gniazdka w łazience podłączyć nie sposób...Poza tym po Ksawerym na naszej północy bez zmian. Tylko postanowiliśmy agregatk kupić:-)))
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też na szczęście nie było większych szkód spowodowanych przez wiatr.
      Chociaż było groźnie, powaliło drzewo o którym pisałem, a na drodze krajowej przewracało reklamy i płoty przeciwśniegowe.
      Bardzo niebezpieczna sytuacja wydarzyła się gdy moja żona jechała po zakupy, przy zjeździe do miasta. Przed Anetą jechały dwa samochody, nagle silny podmuch wiatru porwał w powietrze ogromną reklamę marketu i rzucił nią na pierwszy z samochodów. Tablica reklamowa przeleciała następnie przez drogę i wylądowała w polu rozbijając się przy tym na kawałki.
      Auto na które spadła tablica zostało zniszczone, na szczęście dla jadącego kierowcy nic się nie stało. Aneta opowiadała, że sama się bardzo wystraszyła, a ten człowiek jak wychodził z auta to aż cały drżał.

      Agregat się przydaje, wcześniej to używaliśmy go okazjonalnie do prac w ogrodzie, głównie do pompy przy studni. W zasadzie gdyby nie taka sytuacja jak ostatnio to agregat nie byłby w pełni wykorzystany, jednak warto mieć takie urządzenie.

      Pozdrawiam, Tomek.

      Usuń
  2. My jesteśmy przećwiczeni, w centrum często brakowało prądu. W zeszłym roku kupiliśmy nieco większy agregat gdyż stary nie dawał rady i aby napompować wodę trzeba było resztę domu wyłączać. Stary agregat wywieźliśmy do Jedlisk tak na wszelki wypadek :-)
    W każdym bądź razie odkąd mamy nowy skończyły się przerwy w dostawach pądu. Nawet w tą wichurę nic się nie działo.
    W Jedliskach natomiast prądu brakowało przez 4 dni . Dogrzewamy hacjendę prądem , więc martwiłam się że mogą nadejść mrozy i rury popękają. Jednakże wszystko już do normy wróciło :-)
    Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak telefonowałem do zakładu energetycznego to zanim dobrnąłem do konsultanta musiałem wysłuchać całą litanię o planowanych wyłączeniach prądu i bieżących awariach - mówili tam między innymi o tym, że Jedliska z powodu silnych wiatrów mają profilaktycznie wyłączony dopływ zasilania.
      Na szczęście nie było mrozów aż tak dużych żeby w budynkach mogła woda zamarznąć.
      My nasz agregat mamy stosunkowo od niedawna i jak do tej pory to głównie on stał w piwnicy i obrastał kurzem.
      Oby do wiosny :-)

      Usuń
  3. U nas było jakoś bezproblemowo. Te górki Izerskie zasłoniły nas chyba od Ksawerego. Połupał pokrywą od śmietnika, poroznosił plastikowe śmieci po całym obejściu... Przerwa w prądzie półgodzinna. A agregat też mamy. Chociaż cieszę się, że do tej pory nie musieliśmy go używać w tego typu okolicznościach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My nie mamy zasłony gór niestety - szczere pole dookoła.
      Agregaty się przydają ale oby jak najrzadziej były używane ;-)
      Pozdrawiam, Tomek.

      Usuń
  4. U nas tylko wiuwało. Nawet w okolicy, jak się okazało, nie było większych szkód. Podobnie jak u Agniechy, miałam nieco śmieci z żółtego pojemnika- cóż, zgniecione butelki PET ładnie latały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas latało trochę po polach płotów przeciwśniegowych, gałęzi i reklam.
      Ale ogólnie nie było groźnie.
      Pozdrawiam, Tomek :-)

      Usuń