Zaczerpnięte dna garnca z polityczną grochówką.
Trudno jest napisać coś znaczącego, na pewno nie stworzę swoim blogiem strzelistego aktu. Będą tu zawarte moje spostrzeżenia, głupie myśli oraz inne takie tam. Ogólnie to subiektywna "relacja z życia" widziana po mojemu.
wtorek, 20 maja 2014
niedziela, 18 maja 2014
Majowe plagi.
Wiosna tak pięknie się nam zaczęła, a tu w maju los nam sprawił kilka przykrości pogodowych.
Najpierw przymrozki, gdzie temperatura nocami spadała do kilku stopni poniżej zera, wynikiem czego możemy zapomnieć, że w tym roku zjemy własne orzechy.
A później ulewy, lało przez cały poprzedni tydzień, apogeum opadów przypadło na piątek i sobotę. Na szczęście jak do tej pory nie było dużych rozlewisk na łąkach i nie podsiąkała nam woda gruntowa w piwnicy. Ogólnie straty w zasadzie żadne, poza przemoczonym tynkiem i przerośniętym trawnikiem. Tak padało, że nie było kiedy skosić trawy i nasza działka wygląda teraz jakoś tak dziko. W okolicy naszego domu trawa przerasta także na łąkach, gdy psy w nią wchodzą to całkowicie znikają, ciekawe czy uda się skosić i zebrać siano.
Dla miłej odmiany niedzielny krajobraz po burzy :)
Najpierw przymrozki, gdzie temperatura nocami spadała do kilku stopni poniżej zera, wynikiem czego możemy zapomnieć, że w tym roku zjemy własne orzechy.
A później ulewy, lało przez cały poprzedni tydzień, apogeum opadów przypadło na piątek i sobotę. Na szczęście jak do tej pory nie było dużych rozlewisk na łąkach i nie podsiąkała nam woda gruntowa w piwnicy. Ogólnie straty w zasadzie żadne, poza przemoczonym tynkiem i przerośniętym trawnikiem. Tak padało, że nie było kiedy skosić trawy i nasza działka wygląda teraz jakoś tak dziko. W okolicy naszego domu trawa przerasta także na łąkach, gdy psy w nią wchodzą to całkowicie znikają, ciekawe czy uda się skosić i zebrać siano.
Dla miłej odmiany niedzielny krajobraz po burzy :)
wtorek, 6 maja 2014
Pomajowo, czyli po 1 maju ;)
Jak każdy kto chce żyć w zgodzie z własnym sumieniem i obyczajem - świętowałem 1 maja pracą. Bo jakże inaczej, świętować Święto Pracy, lenistwem nie wypada. Jak każdego dnia pojechałem do zakładu i tam przepracowałem solidnie kilka godzin do obiadu.
Po obiedzie to dałem sobie prawdziwy wycisk, postanowiłem, że aż do zmierzchu będę wycinał gałęzie i formował drzewa na naszej dziedzice, zrobiłem prawie 2/3 z całego areału - po wszystkim padłem na pysk wieczorem przed komputerem i byłem zadowolony.
Przez prawie dwa lata nie wycinałem młodych gałęzi i różnych dziwnych odrostów w pniach i konarach naszych drzew więc nazbierała się ogromna "kupa" do spalenia w ognisku, część jest na tyle gruba, że trzeba będzie ją pozyskać do palenia w piecu.
Ogniska z takiej "kupy" są przepyszne.
A tu są nasze drzewka po zabiegach stylistycznych, wreszcie nie będę się bał przejeżdżać busem pod śliwkami.
W zasadzie to pogoda się nam załamała, jest zimno, tak, że trzeba było nieco podwyższyć temperaturę na piecu co, przyznam szczerze, że jak do tej pory to jeszcze nie wyłączyliśmy co.
Oczywiście drugiego maja też pracowaliśmy - w końcu mieszkamy na wsi więc na wakacje nie musimy wyjeżdżać ani na żadne tam długie weekendy, przyrodę mamy po prostu u naszych stóp, wystarczy opuścić ganek.
W sobotę trzeciego maja wybraliśmy się na bardzo smutną (tym razem) giełdę staroci do Bytomia. Dobrze, że na Śląsku są twardzi ludzie którzy nie boją się złej pogody bo pomimo wyjątkowo niesprzyjających warunków giełda się odbyła chociaż wesoło nie było.
Na szczęście są tacy co zimna się nie boją i całe to załamanie pogody, nocne przymrozki mają tak w zasadzie głęboko w zadzie.
Po obiedzie to dałem sobie prawdziwy wycisk, postanowiłem, że aż do zmierzchu będę wycinał gałęzie i formował drzewa na naszej dziedzice, zrobiłem prawie 2/3 z całego areału - po wszystkim padłem na pysk wieczorem przed komputerem i byłem zadowolony.
Przez prawie dwa lata nie wycinałem młodych gałęzi i różnych dziwnych odrostów w pniach i konarach naszych drzew więc nazbierała się ogromna "kupa" do spalenia w ognisku, część jest na tyle gruba, że trzeba będzie ją pozyskać do palenia w piecu.
Ogniska z takiej "kupy" są przepyszne.
A tu są nasze drzewka po zabiegach stylistycznych, wreszcie nie będę się bał przejeżdżać busem pod śliwkami.
W zasadzie to pogoda się nam załamała, jest zimno, tak, że trzeba było nieco podwyższyć temperaturę na piecu co, przyznam szczerze, że jak do tej pory to jeszcze nie wyłączyliśmy co.
Oczywiście drugiego maja też pracowaliśmy - w końcu mieszkamy na wsi więc na wakacje nie musimy wyjeżdżać ani na żadne tam długie weekendy, przyrodę mamy po prostu u naszych stóp, wystarczy opuścić ganek.
W sobotę trzeciego maja wybraliśmy się na bardzo smutną (tym razem) giełdę staroci do Bytomia. Dobrze, że na Śląsku są twardzi ludzie którzy nie boją się złej pogody bo pomimo wyjątkowo niesprzyjających warunków giełda się odbyła chociaż wesoło nie było.
Na szczęście są tacy co zimna się nie boją i całe to załamanie pogody, nocne przymrozki mają tak w zasadzie głęboko w zadzie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)