Ostatnio mamy szczęście do dzikiej zwierzyny na naszej posesji. Wczoraj rano nawiedził nas lis i osikał kilka krzewów. Tym razem nikt nie strzelał do zwierzęcia z dubeltówki i lisisko odeszło spokojnie w krzaki.
Dzisiaj w niedzielę mieliśmy dwie przygody z naszym kotem - Samo Zło ujawniło swoją najgorszą naturę. Rano wyjechaliśmy do Wrocławia i aby kotu się nie nudziło zostawiliśmy mu otwarte drzwi na strych - żona zostawiła. Gdy wróciliśmy z Wrocławia w domu było trochę ptasich piór - to znak, że stała się draka: kot złowił ptaka. Kota odesłaliśmy na dół, przeszukaliśmy dom, niestety prócz piór nie było śladu po ptaku. Zabraliśmy się za picie kawy stwierdzając, że gdy kot wróci to sam wskaże miejsce gdzie pozostawił ptaka. Kacerz zawsze wraca do miejsca kaźni swoich ofiar nawet gdy są one przez nas usunięte. W trakcie picia kawy usłyszeliśmy dziwne szmery z okolic mebli kuchennych - och ptak żyje ! Postanowiłem sprawdzić na szafkach wiszących ale nie było nic widać i szmery ucichły. Potem ponownie zaczęły dobiegać dźwięki. Jak się okazało o zgrozo ptak wpadł za zabudowę kuchenną. Przez chwilę nie wiedzieliśmy co robić bo groziła nam rozbiórka kuchni. Na szczęście skończyło się na wymontowaniu piekarnika z jednej z szafek i sikorka bez ogona została uwolniona.
Wieczorem wybrałem się do Cytrusa na piwko, gdy wracałem było już ciemno. Otwierając drzwi do domu poczułem jedynie jak coś otarło się o nogawkę moich spodni - to był kacerz który wyskoczył jak pocisk na dwór. Od dwóch lat trzymamy go w domu i raz na kilka miesięcy wycieknie na dwór. Dzisiaj o co najgorsze stało się to w ciemnościach no i na zewnątrz kręciła się kocica z sąsiedztwa którą dokarmiamy. Obydwa koty się oczywiście spotkały i zamarły w bezruchu pod jednym z samochodów na podjeździe. Po jakimś czasie pilnowania okolicy aut udało mi się wygnać Samo Zło spod Transita i gdy biegł w kierunku ganku dopadła go kocica, nastąpiło krótkie zwarcie i wymiana zadrapań po czym kacerz zawrócił pod osobówkę. Poddałem się i zadzwoniłem z komórki po pomoc do żony. Na szczęście gdy ona zeszła i zaczęła wołać naszego kota udało się jemu bezkolizyjnie wrócić do domu. Rozeszło się po kościach, że tak powiem w każdym razie gdyby nie kocica zewnętrzna to Samo Zło miała duże szanse na ucieczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz