Dzisiaj około południa nadeszła burza która zastała moją zonę samą w domu. Jedyne co mogła zrobić to wziąć kota pod pachę i uciec na niższe piętra. Zaskoczyła ją nagła ciemność i gałęzie uderzające o okna, wystraszyła się, że wiatr może powybijać szyby bądź zerwać dach.
Ja niestety w tym czasie byłem w pracy, gdy odebrałem telefon od niej to już burza i wichura zaczęła nieco przechodzić. Wsiadłem do samochodu i gdy dojechałem do domu to zobaczyłem to co widać na zdjęciach, Aneta zdążyła już nieco uprzątnąć koło namiotu ogrodowego który ucierpiał najbardziej.
Drogowcy zdążyli uprzątnąć wierzbę która opadła na most i całkowicie zablokowała drogę.
Zerwane konary i gałęzie z naszej wierzby w ogrodzie wiatr przygnał do warzywniaka oraz nawet do odległego o jakieś 60 - 70 metrów miejsca gzie składujemy drewno.
Wiatr przełamał częściowo jedno z naszych pierwszych samodzielnie zasadzonych drzewek - teraz jest ono w gipsie. Jest to miniaturowa wierzba ozdobna, mamy nadzieję, że uda się je uratować i pień się zrośnie.
Wiatr natrząsł wielką ilość jabłek z papierówki. Na nasze szczęście dom nie ucierpiał, wlało się jedynie trochę wody do wielkiej sali na dole przez jedno ze starych okien, przepuściło wodę też jedno nowe okno - może z powodu błędu w montażu o którym wcześniej nie wiedzieliśmy. Dach na szczęście jest na miejscu i wszystkie szyby w oknach są całe chociaż oberwały gałęziami.
Reszta wsi prawie wcale nie ucierpiała, główny pas wiatru przechodził przez pola koło naszego domu. Zwaliło się też trochę drzew na drogę krajową i była ona zamknięta przez dłuższy czas wynikiem czego utworzył się kilkukilometrowy korek.
To wszystko - na szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz