Jak inni ludzie w Polsce walczą i o co im chodzi: www.stopwiatrakom.eu - porozmawiaj o wiatrakach.



czwartek, 18 października 2012

Banda Czworga jest na naszej głowie.

Gdy pisałem poprzedni ze swoich postów pt: "Szron o poranku" to nie opisałem następstw mrozu które przeżywamy do dzisiejszego dnia. I chyba sprawa piątkowego mrozu będzie jeszcze długo odciskać swoje piętno. W każdym razie ów z pozoru niewinny, jesienny przymrozek przyniósł nam do domu, a ściślej do domu moich rodziców przyniósł Bandę Czworga.

A tak na poważnie to od wielu dni wcześniej moi rodzice dokarmiali wraz z innymi działkowiczami kocicę która miała młode w sąsiedztwie ich ogródka. Kocica wykociła się na jednej z opuszczonych działek w miejskim ogrodzie działkowym,  gniazdo zrobiła w wysokiej trawie. Kocięta urodziły się późno więc były narażone na złą pogodę i na domiar złego był to bardzo liczny miot bo urodziło się ich osiem. Niestety koty były na tyle małe, że jeszcze same nie jadły. Co kilka dni nocą gdy były przymrozki to umierało jedno z kociąt. Nie pomagało za wiele nawet prowizoryczne schronienie dla kotów w formie budy z plastykowego pojemnika z wyściółką z polaru do którego koty nauczyły się wchodzić na noc.
Decydującym momentem był piątkowy przymrozek po którym mój ojciec znalazł jedno z kociąt poza "budą" leżącego w szronie prawie bez oznak życia. Przyniósł kotka do domu, rodzice zawinęli kociaka w ciepły szalik i położyli w pobliżu grzejnika.
Gdy przyjechałem do pracy to widziałem jak ten kotek leży prawie martwy, kupiłem małą strzykawkę oraz kocie mleko. Napoiliśmy go trochę, powtarzaliśmy pojenie co dwie godziny i ostatecznie kotek ożył i ma się całkiem dobrze.
Tego samego dnia wraz z ojcem pojechaliśmy do ogrodu i zabraliśmy pozostałe kocięta do domu moich rodziców. Niestety nie udało się odłowić kocicy.  Decyzję o zabraniu kociąt podjęliśmy głównie w obawie o ich nikłe szanse przetrwania ze względu na coraz chłodniejsze noce. Przy tym było nam o tyle łatwo, że w ostatnich dniach przed przeprowadzką kocięta powoli zaczynały samodzielnie jeść. Ostatecznie z wychłodzenia zginęły trzy kotki, pięć przeżyło, jednego przygarnęła rodzina z dzieckiem która ma ogródek blisko moich rodziców, pozostałe cztery to Banda Czworga która pomieszkuje w kuchni pod okiem mojej mamy.

Zdjęcia kociąt w ich pierwotnym gnieździe, widoczny jest tu łaciaty kotek który otarł się o śmierć.



 Od blisko tygodnia są w domu moich rodziców i mają się świetnie, rządzą kuchnią, a teraz powoli opanowują podwórze.

To jest pudełko w którym zazwyczaj sypiają, nie daj boże gdy ktoś się pojawi w pobliżu to zaraz się budzą i nie można się od nich uwolnić, "wrzeszczą" i domagają się posiłku, spacerów po kuchni oraz obowiązkowej zabawy.

Wspólny posiłek na podwórzu.


A to bohater który otarł się o śmierć, a teraz jest chyba największym pieszczochem z całego rodzeństwa. 

Kociaki są zabawne, zdrowe i bardzo towarzyskie, ogólnie to jest z nimi trochę zamieszania ale to przyjemne zamieszanie. Jednak jak by nie było słodko to musimy znaleźć dla nich kogoś komu będziemy mogli je rozdać.
Więc gdyby ktoś chciał przygarnąć któregoś ze słodziaków to będziemy wdzięczni, kotki są do rozdania za darmo, a nawet w promocji z niewielką wyprawką (porcja karmy kociej jako wiano).
Wszystkich zainteresowanych proszę o kontakt pod adresem leokadia141(mapa)wp.pl



10 komentarzy:

  1. Super ze się udało je odratować :) niech się zdrowo chowają i powodzenia w szukaniu im nowych dobrych domów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, koty mają się świetnie i sądzę, że w końcu uda się znaleźć kogoś kto je weźmie do swojego domu na stałe.
      Pozdrawiam, Tomek.

      Usuń
  2. Śliczne są i dobrze, że żyją, gdybyś miał naprawdę wielki kłopot ze znalezieniem domu, a sam absolutnie nie mógł ich trzymać, to daj znać. Dom z kotami jest cudowny ja mam dziewięć i nigdy już żadnego nie oddam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz i chęć pomocy, z tego co czytam w komentarzu to macie sporo kocich lokatorów :)
      Pozdrawiam, Tomek.

      Usuń
    2. Mamy dziewięć, a mieliśmy najwięcej trzynaście, mają do dyspozycji strych naszego domu i codziennie są karmione, jak przysiądziesz na schodkach przed domem, to całego cię oblepiają, niestety wydaliśmy kilka i z tego co wiemy to jakaś połowa z wydanych nie żyje niestety, a jeden zjadł trutkę u sąsiadów, próbowaliśmy go ratować ale wet tylko przedłużył agonię, kotka MiałMiał zaginęła ostatnio, parę maluchów zmarło i Milusz, mój ukochany kot i tak zostało dziewięć.

      Usuń
  3. Macie wielkie serca - nie każdy zdecydował by się na przygarnięcie czwórki maleńkich rozrabiaków.
    Nie dalej jak dzisiaj rozmawiałam z pewną znajomą która chce pozbyć się chomika z domu, bo za dużo na niego wydaje. Przyznam się że oczy to mi się chyba zrobiły okrągłe jak dwa spodki. Niestety zwierzaka nie mogę przygarnąć ponieważ moje koty by raz dwa się z nim rozprawiły. Dobrze ze znajoma pieska nie ma bo pewnie by podzielił los tych wywożonych do lasu :(
    Jeszcze raz chylę czoła dla dzielnych wybawców kociej rodzinki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miły komentarz i słowa wsparcia. Zabraliśmy kocięta do nas bo ciężko nam było patrzeć jak umierają. Wiem, że w przyrodzie tak bywa ale skoro mieliśmy szansę to zmienić to to zrobiliśmy. Mamy nadzieję, że ostatecznie znajdziemy im domy na stałe.

      Co do niektórych ludzi to wiem, że mają błędne podejście do zwierząt. Często kupują zwierzęta tak jak się kupuje zabawkę w sklepie i wydaje im się, że można ją odłożyć na półkę w domu i to wszystko. Tym czasem zwierzęta to koszty i odpowiedzialność, to niestety niektórych przerasta.

      Pozdrawiam, Tomek.

      Usuń
  4. Czasem żałuję, że Kicię wysterylizowaliśmy, ale... tyle jest bezdomnych kotowatych...Z kolei, jak mnie czasem wkurzą to przegoniłabym w cholerę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż koty nie są łatwe w obejściu, to takie puszyste i miękkie kulki z których wystają ostre igły :)

      Usuń
  5. Chcę się pochwalić, że już dwa kotki znalazły nowe domy i z tego co mi się wydaje to trafiły w bardzo dobre miejsca.
    Został jeszcze jeden marmurkowy kotek do rozdania. Łaciaty kotek najprawdopodobniej pozostanie w domu moich rodziców na stałe.
    Pozdrawiam, Tomek

    OdpowiedzUsuń