Jak inni ludzie w Polsce walczą i o co im chodzi: www.stopwiatrakom.eu - porozmawiaj o wiatrakach.



niedziela, 24 stycznia 2010

Zimowy spacer ze "Stokrotką".

Trudno jest napisać coś znaczącego, na pewno nie stworzę swoim blogiem strzelistego aktu. Będą tu zawarte moje spostrzeżenia, głupie myśli oraz inne takie tam.
Dzisiaj pomimo mrozu byłem na spacerze z psem, udało nam się pokonać około pięciu kilometrów. Na dworze było przynajmniej -12'C, mróz szczypał w policzki, wszystko w około było białe. Idąc wiejską drogą pośród pól zobaczyłem znak drogowy z którego osuwał się lód i zastygł w połowie wysokości. Gdy szedłem pod słońce to pięknie grały w nim promienie światła skupione na cienkiej tafli wysuniętej za obrys znaku , żałuję, że nie miałem aparatu fotograficznego.
Wracając chciałem napić się grzanego piwa w jedynym we wsi barze. Gdy zbliżałem się do budynku o oszronionych szybach to pomyślałem, że jest zamknięty, jednak na podjeździe stało auto właściciela. Postanowiłem wejść do środka, zostawiłem wcześniej psa na dworze. Pomyślałem, że w progu zapytam czy mogę wejść z psem. W środku było kilka osób: grupka młodzieży i kilku facetów których twarze rozpoznaję. Podejrzewałem, że moje pytanie o wprowadzenie psa do środka może wzbudzić zdziwienie i tak się stało. Ludzie obecni w środku patrzyli na mnie milcząc. W sumie to chyba wypaliłem jak Filip z konopi. Niestety barman musiał mi odmówić prawa wprowadzenia psa do środka. Powiedziałem zatem, że szkoda mi żeby pies marzł i napiję się piwa innym razem, barman zgodził się ze mną, że skoda psa i wyszedłem żegnając wszystkich. Chyba wyszedłem trochę na dziwaka we własnej wsi. Raz, że chodzę na spacery na mrozie, a nie siedzę w barze lub w domu z żoną, a dwa, że naiwnie i może trochę przesadnie troszczę się o zwierzę. Muszę tu szczerze stwierdzić, że miejscowi ludzie nie maltretują ani też nie zaniedbują swoich zwierząt ale mają może nieco "inne podejście". Niestety nieraz budziłem podobne wrażenie w barze wracając z wycieczek rowerowych w stroju kolarskim. Trudno jest być mieszczuchem który wprowadza się do zasiedziałej wsi.
Pomijając jednak fakt, że dzisiaj nie wprowadziłem psa do środka to muszę przyznać, że mam żal do naszych polskich przepisów sanitarnych. Spodziewałem się, że barman mi odmówi ponieważ zmuszają go do tego przepisy i nie winię go za to. Nasze przepisy są głupie. Często zdarza mi się podróżować po Niemczech czy Austrii, bywam tam w restauracjach i barach. Już niejednokrotnie zdarzało mi się się widzieć, że swobodnie wchodzą do nich goście z psami. Kilkakrotnie widziałem, że pies właściciela biega luzem po sali jest maskotką dla odwiedzających. W jednej z hotelowych kuchni spotkałem też kota który wyszedł na salę i nawet zagadnąłem o to jedną z kelnerek wdając się dzięki temu w rozmowę która pomogła umilić mi wieczór. Szkoda, że nasi urzędnicy nie potrafią nam umilać życia, a jedyne co oferują to kolejne utrudnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz