Jak inni ludzie w Polsce walczą i o co im chodzi: www.stopwiatrakom.eu - porozmawiaj o wiatrakach.



wtorek, 26 stycznia 2010

Walka z zimą: śnieg, lód i silnik diesla.

Mam niezwykle obolałe ramiona, bolą mnie przy każdym ruchu. Jednak jestem zadowolony. Przyszło mi dzisiaj przebić się przez około 70 metrowy podjazd do garażu. W tym celu musiałem odgarnąć zleżały od kilku tygodni śnieg z lodem który był niczym warstwy tortu. Na początku spadł śnieg - odgarniałem go w miarę systematycznie i było ok, potem spadło więcej śniegu i przyszły nagłe częściowe roztopy i deszcz, po deszczu gwałtowny mróz. Śnieg skul się lodem. Było to jakieś dwa tygodnie temu. Pozostawiliśmy wtedy auto w garażu, żeby je uwolnić chcieliśmy się się przekopać przez zamarznięte zaspy jednak się nie dało. Zawołałem znajomego co ma traktor aby on kołami ciągnika skruszył lód i śnieg. Mój pomysł się powiódł: traktor był jak lodołamacz, nawet udało się wyciągnąć auto na holu. I tak pozostawiliśmy garaż nie wracając do niego na dwa tygodnia. W tym czasie spadł kolejny śnieg i to co było na drodze do garażu było jak tort z grubą posypką i lukrem, bardzo wyschnięty, twardy, sucharowy tort. Nasze dwa auta w tym czasie stały na podjeździe przed domem, stwierdziliśmy, że tak będzie łatwiej w razie kolejnych opadów. W ostatnich dniach były bardzo silne mrozy około 20-25' C poniżej zera. To pokonało Transita, odstawiłem go w piątek i tak przestał bardzo zimny weekend. Chciałem go uruchomić w poniedziałek ale nie było to możliwe. Rozrusznik ledwo kręcił, tak stężał olej, że nie dało się uruchomić silnika. Pojechałem szybko do miasta po jakiś grzejnik z nadmuchem ciepłego powietrza. Podgrzewałem auto przez około 40 min ale to nic nie dało w końcu się poddałem i pojechałem do pracy samoch0dem od żony (benzynowym który zawsze odpala :-). Postanowiłem, że we wtorek spróbuję około 07.00 podłączyć grzejnik pod maską i zaczekam z dwie godziny. We wtorek - dzisiaj było nad ranem -18'C, zagrzałem auto ale bez skutku. Wtedy postanowiłem grzać dłużej i jak już uruchomię samochód to wstawić go do garażu. Żeby dać auto do garażu musiałem odśnieżyć podjazd. I tak od około 10.00 do 17.30 z przerwą na obiad. Odgarniałem śnieg, rozkuwałem lód, i ponownie odgarniałem to co było pod spodem wraz z połamanym lodem. Praca szła wolno, a czekało mnie około 70 mb odśnieżanio-odlodzania. Myślałem nawet, że znajdę w miejscowym sklepie jakiegoś pijaczka do pomocy ale kto by w taki mróz chciał stać pod sklepem. Zostałem sam z robotą. Na szczęście wpadłem na pomysł żeby zadzwonić po znajomego ze wsi aby mi pomógł, dzięki temu zdążyliśmy przed piętnastą zrobić większość pracy. Później obiad, a po obiedzie postanowiłem, że sam resztę dokończę. No i tak się napracowałem, że teraz ręce mnie bolą ale się udało. Samochód też się dało uruchomić po kolejnych dwóch godzinach pracy "farelki". Dzień był udany, muszę przyznać, że lubię takie proste prace wymagające jedynie wysiłku fizycznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz