Jak inni ludzie w Polsce walczą i o co im chodzi: www.stopwiatrakom.eu - porozmawiaj o wiatrakach.



poniedziałek, 24 grudnia 2012


Szczęśliwych i Pięknych Świąt Bożego Narodzenia !

Oraz Spełnienia Marzeń i Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku !

Dla Wszystkich,
Tomek i Aneta. 







czwartek, 20 grudnia 2012

Znaki.

Dzisiaj jadąc jedną z wiejskich dróg prowadzących do naszej wsi znalazłem osiem snopków słomy rozrzuconych na przestrzeni około jednego kilometra.
Zastanowiłem się przy tym czy to znak Końca Świata czy też może coś innego. Bo może ktoś się rozeznał, że koniec świata nastąpi jutro i tak szybko traktorem jechał, że je z przyczepy pogubił ?



A przecież wiemy, że Koniec Świata został odwołany i to zostało już wielokrotnie powtórzone, widać, że dobra widomość nie dociera do wszystkich.



Ja wpadłem na pomysł aby te snopki zapakować do samochodu bo przyszedł mi do głowy inny znak. Może to znak żeby kupić sobie kucyki bądź inne koniowate. Swoją drogą to słoma bardzo ładnie pachniała w aucie.

Ale tak na poważnie to wpadłem na pomysł żeby zawieźć tą słomę do schroniska dla zwierząt, do tego z którego pochodzi nasza Lusia. Mają tam konie i psy więc słoma im się przyda. Może gdyby ktoś chciał wesprzeć to schronisko lub zainteresować się jego pracą to polecam stronę www.greyanimals.org .

Tym czasem słoma leży sobie w naszej piwnicy czekając na wywózkę i budzi duże zainteresowanie w naszych psach.



niedziela, 2 grudnia 2012

Rumuńska technologia.

Tak wyglądała osobówka po powrocie z targowiska - widok z okna na piętrze w naszym domu.


Kilka zbliżeń, ciekawe czy ktoś się domyśli ile rzeczy i osób było zapakowane w aucie małolitrażowym typu Seat Cordoba (odpowiednik Volkswagena Polo Combi) ???  :) 
Wracaliśmy w ten sposób do domu ze zdobycznym łupem przez około 100 km.   




A teraz cała prawda - wszystko to co na poniższych zdjęciach plus trzy dorosłe osoby jechało tym przewozem :) 



Tak oto Rumuńska Technologia Pakowania Auta zmieniła małą osobówkę w całkiem wydajny meblowóz.

A tak na poważnie to mieliśmy dzisiaj dużo szczęścia bo udało nam się upolować piękne przedmioty za całkiem rozsądną cenę.  Prawie każdej niedzieli wstajemy przed świtem i jedziemy na którąś z giełd staroci, to taki nasz nałóg. Nieraz nic nie kupimy, zwiedzamy tylko, a raz na kilka miesięcy trafia się nam "złoty strzał" - czyli okazja do kupienia tego co akurat nam jest potrzebne i bardzo nam się podoba. Dzisiaj właśnie po dłuższej przerwie był taki dzień kiedy wracaliśmy z giełdy bardzo zadowoleni.




środa, 28 listopada 2012

Magiczne ognisko.

Dzisiejszego wieczoru podpaliłem na naszym ognisku obłamane gałęzie i resztki zasuszonych roślin z naszego ogrodu. To była chyba ostatnia chwila przed nadejściem zimy, co się nie spali teraz to trzeba będzie dopalić na wiosnę wraz z nowymi gałęziami.

Szkoda, że zdjęcie które zrobiłem nie oddaje tego jak niezwykle wyglądało to ognisko. Wiele płonących iskier unosiło się ponad nim wysoko w górę. Iskry pląsały i rozciągały się na kształt świetlistych wstążek tańczących na wietrze.
Te tańczące iskierki to zapewne zasługa uschniętych łodyg kwiatów które spalając się unosiły się w powietrze. Zjawisko trwało krótko ale było bardzo malownicze. 



Jeszcze raz to samo tyle, że z lampą błyskową.



niedziela, 28 października 2012

Zabolało - niespodziewany atak zimy niczym cios poniżej pasa.

Nie wierzyłem jak zapowiadano zimę bo przecież było tak ładnie. A tu w sobotę się zaczęło: zimno i pierwszy opad śniegu w porze obiadu. Nawet Kacerz na tę okoliczność przysiadł w zadumie na parapecie - oczywiście po wewnętrznej stronie.




Później z każdą godziną było tylko gorzej, spadło nam śniegu kilkanaście centymetrów. Niestety ja nie należę do tej grupy osób które się cieszą zimą, nie widzę żadnych z płynących niej korzyści. Dla mnie by było sprawiedliwie gdyby zima była tylko w górach bo tam jest potrzebna i daje utrzymanie góralom. A ja w zimie widzę tylko wydatki: opał, opony zimowe. No i krótkie dni zwłaszcza po kretyństwie jakim jest dla mnie przejście na czas zimowy. W temacie zmiany czasu to jestem nawet w stanie na chwilę polubić despotę Putina który swoim dekretem zniósł tą głupotę w Rosji. 

W niedzielę gdy się obudziliśmy to przyszło nam spojrzeć na okaleczoną jabłonkę która straciła dwa konary pod naporem śniegu, szkoda bo to wspaniałe, poniemieckie drzewo z wyjątkowo smacznymi owocami. 



Gości w stołówce też było dzisiaj więcej niż zwykle.


No ale żeby nie było, że tylko narzekam, powiem szczerze, że gdy dzisiaj jechaliśmy samochodem do Częstochowy to lasy po drodze wyglądały bajecznie. Las zimą jest tak piękny, że aż nie można się napatrzeć.




piątek, 26 października 2012

Wiatraki - argumenty za i przeciw.







  Wiele osób zadaje sobie pytanie czym są wiatraki i jaki jest sens stawiania tych urządzeń. Inwestorzy i osoby zainteresowane w rozwoju energii wiatrowej podają szereg argumentów za ich budową, sprzyja im także moda na ekologiczne rozwiązania. Jednak prawda o wiatrakach i ich rzeczywistym oddziaływaniu na przyrodę i jakość życia okolicznych mieszkańców jest inna od obrazów z kolorowych folderów którymi się mami masowych odbiorców.
Mieszkańcom okolic w których mają stanąć wiatraki składa się szereg obietnic, podaje się też "ważne" argumenty natury ogólnej przemawiające za budową elektrowni wiatrowych. Większość z tego co jest mówione można jednak między bajki włożyć  - po prostu chodzi tylko o uzyskanie akceptacji społecznej, a później jest jak to zwykle w Polsce bywa.

  1/  Wiele osób oczekuje, że przy budowie i eksploatacji wiatraków powstaną nowe miejsca pracy - to jest naiwne myślenie bo oczywistym jest fakt, że budową i eksploatacją farm wiatrowych zajmują się wyspecjalizowane firmy które już mają pełną obsadę stanowisk.
  2/  Są obietnice, że w wyniku budowy elektrowni wiatrowych zostanie zmodernizowana sieć dróg lokalnych.  Niech sobie ktoś pojedzie do Margonina czy innych miejscowości gdzie są elektrownie wiatrowe i się sam przekona, że drogi w tej okolicy mają jedynie więcej dziur.
  3/  Jako ważny argument podaje się możliwość zwiększenia dochodów lokalnych samorządów z okazji podatków płynących z elektrowni wiatrowych. To fakt: "wiatraki przynoszą dochody dla gmin", ale czym te dochody są okupione. Po pierwsze każda gmina jest częścią Państwa Polskiego, nasze Państwo - rząd dotuje powstawanie i eksploatację elektrowni wiatrowych. Co z tego wynika - jest to po części przekładanie pieniędzy z budżetu krajowego do budżetów lokalnych. Jak się nad tym zastanowić to jest to działanie bez większego sensu ekonomicznego. Zyskują na tym interesie tylko właściciele wiatraków, a budżet Państwa w ogólnym wymiarze traci. Drugim aspektem tej sprawy jest fakt o którym mało kto pamięta - jaka jest naprawdę rola samorządu lokalnego i co powinno być priorytetem każdej gminy ? Na tak zadane pytanie każdy odpowie, że samorząd jest reprezentantem lokalnej społeczności, a gmina ma dbać o dobro i interesy mieszkańców. Czy zatem gminy kierując się wyłącznie kryterium dochodowym (zyski z podatków od wiatraków) nie działają przeciwko swojemu statutowi. Przecież postawienie wiatraków doprowadza do znacznego obniżenia wartości nieruchomości w danej okolicy i uszczerbku na zdrowiu mieszkańców. Takie gminy działają na szkodę i nie spełniają swojej podstawowej roli, bo interes ogółu mieszkańców powinien być zawsze na pierwszym miejscu, a gmina powinna stanowić rolę służebną.  
  4/  Mówi się też ludziom, że przecież wiatraki są od dawna obecne na przykład w Niemczech czy innych krajach zachodniej Europy. To fakt, tylko nikt nie dodaje przy okazji, że w większości zachodnich państw są normy nakazujące budowę wiatraków w minimalnej odległości od zabudowań mieszkalnych która wynosi od 1500 do 3000 metrów - zależnie od lokalnego prawodawstwa.  W Polsce tym czasem można wybudować wiatrak niemal w bezpośrednim sąsiedztwie od ludzkich zabudowań, na przykład za płotem. Nie regulują tej kwestii żadne przepisy, jak ktoś nie wierzy to niech sobie pojedzie gdzieś gdzie są farmy wiatrowe albo niech przeczyta - www.srodowisko.abc.com.pl .

 Kim są przeciwnicy wiatraków i jakie mają argumenty. Przeciwnikiem farm wiatrowych  praktycznie może być każdy człowiek który rozważy dogłębnie czym są wiatraki i komu przynoszą one korzyści.

  1/  Po pierwsze prąd wytwarzany w elektrowniach wiatrowych jest dużo droższy od wytwarzanego w tradycyjnych elektrowniach. Przykładem może być Dania gdzie próbuje się na masową skalę pozyskiwać prąd z tzw źródeł odnawialnych, a skutkuje to tym, że mają najwyższe ceny energii w Europie. Ogólnie wiatraki nie mają sensu ekonomicznego.Są budowane ponieważ jest taka wola polityczna, opłaca się je stawiać ponieważ rządy państw subsydiują te inwestycje.
  2/  Po drugie w opinii wielu osób wiatraki nie są wcale ekonomiczne ani ekologiczne. Ponieważ wiatr nie jest przewidywalny, nie wieje w momentach największego poboru mocy, co za tym idzie na każdy wiatrak musi być przewidziana rezerwa mocy w tradycyjnej elektrowni. Przy tym budowa elektrowni wiatrowych i ich późniejszy serwis wiąże się również z większym nakładem energii i środków niż jednej - tradycyjnej elektrowni stacjonarnej. Ponieważ wiatraki są rozrzucone na dużym obszarze za każdym razem należy się liczyć z większym zużyciem paliw i energii potrzebnej dla budowniczych i serwisantów. W wypadku elektrowni wiatrowych należy też wytworzyć i zużyć odpowiednio większe ilości materiałów budowlanych które kiedyś trzeba będzie zutylizować. Gdyby podliczyć globalnie całość energii i zanieczyszczeń potrzebnych do budowy, eksploatacji i utylizacji wiatraków może się okazać, że liczba wytworzonego przy okazji CO2 nie jest niższa od wytworzonej przez tradycyjne elektrownie. Zatem czy "energia wiatrowa" jest tak czysta jak się ją przedstawia - wątpię. Czy jest przy tym tania - na pewno nie ponieważ koszt jej wytworzenia jest średnio o 150 procent droższy niż w tradycyjnych elektrowniach.
  3/  Po trzecie wiatraki bardzo szpecą krajobraz, z terenów na których stoją farmy wiatrowe ucieka dzika zwierzyna, wiatraki potrafią zabijać ptaki, powodują dużo hałasu. Życie w sąsiedztwie tych urządzeń może być bardzo uciążliwe, bywa też przyczyną wielu schorzeń układu nerwowego u ludzi. Przykładem może być poniższy film "Wiatraki - Piekło Na Ziemi"  lub  Margonin - Tu jest prawdziwe Piekło.
  4/  Po czwarte obecność wiatraków w okolicy obniża bardzo poważnie wartość nieruchomości: domów i działek. To nie jest w porządku ponieważ ktoś posiadający nieruchomość nie liczył się wcześniej z sytuacją, że w okolicy zbudują te urządzenia.  Może znacząco nie zmienia to wartości pól uprawnych ale warto się zastanowić co będzie się działo z polem na przestrzeni 30 lat. Umowy o dzierżawę gruntów są podpisywane na 30 lat. Niech rolnicy się zastanowią czy w wypadku gdy będą chcieli sprzedać takie pole czy też przekazać je w spadku nie stworzy to poważnych komplikacji prawnych. Przy tym warto pamiętać, że każdy rolnik który wydzierżawi fragment pola pod wiatrak będzie musiał zgłosić tą działkę jako dochodową i płacić podatek od nieruchomości jak za grunt przemysłowy (około 15-17 zł za mkw) zarówno za działkę pod wiatrakiem jak i za drogę dojazdową. Do tego dochodzi konieczność założenia działalności gospodarczej, bycia płatnikiem VAT oraz przejścia do ZUS. Należy pamiętać, że często umowy z rolnikami zawierają klauzulę o konieczności dbania i odśnieżania na koszt rolnika dróg dojazdowych do wiatraków. Niech każdy właściciel gruntu sobie dobrze policzy ile zostanie mu pieniędzy w kieszeni po opłaceniu podatków.

 

Warto dodać jeszcze pod rozwagę jeden ważny argument, dotyczy on rolników chcących wydzierżawić grunt pod wiatraki. Wieś to mała społeczność i może się okazać, że jeżeli ktoś udostępni grunt pod wiatraki to inni ludzie mogą mieć o to pretensje. I nie chodzi mi tu o pretensje natury ekonomicznej bądź zazdrość, że "ty zarabiasz, a ja nie" tylko o coś znacznie ważniejszego. Na pewno po pewnym czasie pracy urządzeń może się okazać, że wielu z mieszkańców będzie się skarżyć na hałas, wielu z tego powodu może mieć problemy zdrowotne. Należy pamiętać, że jak postawią wiatraki to trzeba będzie z nimi żyć przez 30 lat. Każdy jako potencjalny dzierżawca nie chciałby aby sąsiedzi uważali go i jego rodzinę za sprawcę swojej niedoli i chorób, nie chciałby aby jego rodzina żyła z takim piętnem przez dziesięciolecia. Pieniądze z dzierżawy nie są tego warte.
Wiatraki powstają w Europie i na świecie w wyniku błędnie interpretowanej polityki proekologicznej. Zostały wymuszone przez wpływowe grupy lobbystów tylko po to aby przynosić sowite dochody z ich eksploatacji oraz wyciągania subsydiów rządowych. Tak zwany lobbing polityczny to po prostu  sposób na załatwianie często brudnych interesów które są przeciwko społeczeństwom, a służą jedynie zyskom dużych korporacji.

Powyższy tekst powinien być przestrogą ponieważ wiatraki mogą zostać zlokalizowane w dowolnej części kraju i każdego może dotknąć ten problem. Jeżeli jeszcze ktoś ma czas niech rozmawia z sąsiadami którzy mają pola aby nie odstępowali ich pod budowę wiatraków. Trzeba też wymagać od przedstawicieli lokalnych samorządów aby byli przeciwni takim inwestycjom w okolicy, a jeżeli sprzyjają takim inwestycjom to nie należy ich wybierać w następnych wyborach samorządowych. Jeżeli ludzie nie będą działać z wyprzedzeniem to gdy inwestycje ruszą może być za późno aby je zatrzymać. Nie wolno czekać z walką o swoje prawa i myśleć, że "jakoś to będzie". Ponieważ w tym czasie "firmy wiatrowe" prowadzą zakulisowe rozmowy z dzierżawcami gruntów i uzyskują pozwolenia na budowę, każda zwłoka jest tylko na korzyść budowniczych wiatraków.
Nie wolno też się sugerować faktem, że w licznych miejscowościach są już usytuowane wiatraki. Trzeba być świadomym, że takie inwestycje nikogo nie uszczęśliwiają prócz ludzi czerpiących bezpośrednie zyski finansowe z tej działalności.


Interesujący film o tym jak widzą wiatraki ich przeciwnicy.






............................................................................................................................



www.stopwiatrakom.eu - strona przeciwników elektrowni wiatrowych.  

 

czwartek, 18 października 2012

Banda Czworga jest na naszej głowie.

Gdy pisałem poprzedni ze swoich postów pt: "Szron o poranku" to nie opisałem następstw mrozu które przeżywamy do dzisiejszego dnia. I chyba sprawa piątkowego mrozu będzie jeszcze długo odciskać swoje piętno. W każdym razie ów z pozoru niewinny, jesienny przymrozek przyniósł nam do domu, a ściślej do domu moich rodziców przyniósł Bandę Czworga.

A tak na poważnie to od wielu dni wcześniej moi rodzice dokarmiali wraz z innymi działkowiczami kocicę która miała młode w sąsiedztwie ich ogródka. Kocica wykociła się na jednej z opuszczonych działek w miejskim ogrodzie działkowym,  gniazdo zrobiła w wysokiej trawie. Kocięta urodziły się późno więc były narażone na złą pogodę i na domiar złego był to bardzo liczny miot bo urodziło się ich osiem. Niestety koty były na tyle małe, że jeszcze same nie jadły. Co kilka dni nocą gdy były przymrozki to umierało jedno z kociąt. Nie pomagało za wiele nawet prowizoryczne schronienie dla kotów w formie budy z plastykowego pojemnika z wyściółką z polaru do którego koty nauczyły się wchodzić na noc.
Decydującym momentem był piątkowy przymrozek po którym mój ojciec znalazł jedno z kociąt poza "budą" leżącego w szronie prawie bez oznak życia. Przyniósł kotka do domu, rodzice zawinęli kociaka w ciepły szalik i położyli w pobliżu grzejnika.
Gdy przyjechałem do pracy to widziałem jak ten kotek leży prawie martwy, kupiłem małą strzykawkę oraz kocie mleko. Napoiliśmy go trochę, powtarzaliśmy pojenie co dwie godziny i ostatecznie kotek ożył i ma się całkiem dobrze.
Tego samego dnia wraz z ojcem pojechaliśmy do ogrodu i zabraliśmy pozostałe kocięta do domu moich rodziców. Niestety nie udało się odłowić kocicy.  Decyzję o zabraniu kociąt podjęliśmy głównie w obawie o ich nikłe szanse przetrwania ze względu na coraz chłodniejsze noce. Przy tym było nam o tyle łatwo, że w ostatnich dniach przed przeprowadzką kocięta powoli zaczynały samodzielnie jeść. Ostatecznie z wychłodzenia zginęły trzy kotki, pięć przeżyło, jednego przygarnęła rodzina z dzieckiem która ma ogródek blisko moich rodziców, pozostałe cztery to Banda Czworga która pomieszkuje w kuchni pod okiem mojej mamy.

Zdjęcia kociąt w ich pierwotnym gnieździe, widoczny jest tu łaciaty kotek który otarł się o śmierć.



 Od blisko tygodnia są w domu moich rodziców i mają się świetnie, rządzą kuchnią, a teraz powoli opanowują podwórze.

To jest pudełko w którym zazwyczaj sypiają, nie daj boże gdy ktoś się pojawi w pobliżu to zaraz się budzą i nie można się od nich uwolnić, "wrzeszczą" i domagają się posiłku, spacerów po kuchni oraz obowiązkowej zabawy.

Wspólny posiłek na podwórzu.


A to bohater który otarł się o śmierć, a teraz jest chyba największym pieszczochem z całego rodzeństwa. 

Kociaki są zabawne, zdrowe i bardzo towarzyskie, ogólnie to jest z nimi trochę zamieszania ale to przyjemne zamieszanie. Jednak jak by nie było słodko to musimy znaleźć dla nich kogoś komu będziemy mogli je rozdać.
Więc gdyby ktoś chciał przygarnąć któregoś ze słodziaków to będziemy wdzięczni, kotki są do rozdania za darmo, a nawet w promocji z niewielką wyprawką (porcja karmy kociej jako wiano).
Wszystkich zainteresowanych proszę o kontakt pod adresem leokadia141(mapa)wp.pl



piątek, 12 października 2012

Szron o poranku.

Dzisiaj gdy wstaliśmy z łózka to zobaczyliśmy taki widok za oknem.



Żałuję tylko, że gdy wychodziłem z psami na spacer to nie wziąłem ze sobą aparatu fotograficznego. Bo mgiełki nad łąkami rozświetlane przez wschodzące słońce wyglądały magicznie. 


wtorek, 9 października 2012

Majtko - zagadka.

Piszę ten post ponieważ wydarzyło się dzisiaj coś niezwykłego czego własnymi umysłami nie jesteśmy w stanie pojąć. Jest to post z gatunku śledczych.

Rano gdy wyjeżdżałem do pracy Aneta zrobiła pranie i rozwieszała je na suszarce za domem. Sama też po rozwieszeniu prania miała pojechać po zakupy. Uprała trochę pościeli oraz moją i jej bieliznę. W sumie zwykła sprawa, a jak się później okazało niosła w sobie tajemnicę z nadejścia której o poranku nie zdawaliśmy sobie sprawy. 
O wszystkim dowiedziałem się po moim powrocie z pracy i to co usłyszałem zupełnie mnie zaskoczyło. 
Żona powiedziała mi, że z prania zniknęło pięć par jej majtek.
Bardzo to dziwne, bo nie było silnego wiatru, psy też nie mogły tego dokonać bo były uwiązane. Nie zginęło nic innego, a były tam nasze koszulki, skarpetki, moje majtki oraz wspomniana wcześniej pościel.
Mamy suszarkę na słupie z promieniowo rozmieszczonymi sznurami. Na zewnętrznych sznurach Aneta zawsze wiesza pranie z grubszego materiału, a do wewnątrz te z cieńszego sukna. Tym samym jej majtki wisiały w wewnętrznym kręgu suszarki. Co dodatkowo dodaje "posmaku niezwykłości" to fakt, że majtki były przypięte żabkami no i oczywiście na sznurze zostały same żabki, powieszone nieco z boku.

Co o tym wszystkim myśleć, pomijam fakt, że jesteśmy ubożsi o 5 par używanych damskich majtek.

niedziela, 7 października 2012

Litość to zbrodnia.

Litość to zbrodnia - tak zwykł mawiać jeden z moich znajomych. I niestety jest chyba w tym co mówi dużo prawdy bo ilekroć jestem litościwy to zawsze w rewanżu dostaję po dupie.

Od jakiegoś czasu, czyli co najmniej od wakacji nasze psy działają w zmowie. Wszystko zaczęło się niepozornie gdzieś na początku sierpnia gdy psy się dobrze zżyły ze sobą. Jak już były zgranym małżeństwem to Amik postanowił, że podobnie jak ze swoją dawną żoną będą chodzić na samowolne wycieczki. Za każdym razem sytuacja wygląda mniej więcej podobnie - psy są na podwórzu, biegają i zajmują się swoimi sprawami tak jakby nigdy nic. Gdy człowiek jest już rozluźniony i nie spodziewa się niczego to one nagle wymieniają między sobą pewne charakterystyczne spojrzenie i zaczynają się oddalać. Można je wołać aż się gardło zdziera, można gwizdać za nimi, a żaden z nich nawet głowy nie odwróci. Tak zazwyczaj odchodzą w dal i jedyne co mogę w tej sytuacji zrobić to wsiąść na rower i ruszyć za nimi trzymając smycz w jednej ręce. Nieraz dla odmiany gonię je samochodem. Psy wybierają najczęściej jedną, stałą trasę, tą którą zazwyczaj Amik podążał kiedyś z Daisy. Jako, że znam ich ulubione ścieżki to wiem jak wyjechać im na przeciw.
Co ciekawe gdy dogonię je rowerem gdzieś w polach to one całe szczęśliwe podchodzą aby się przywitać i  posłusznie dają się przypiąć na smycz i odholować w kierunku domu.
Oczywiście próbujemy walczyć z psimi narowami i w tym celu gdy je wypuszczamy to robimy to rotacyjnie - jeden jest przywiązany, a drugi biega swobodnie. Podobnie na spacerach: jeden jest na smyczy, a drugi biega luzem, po czym następuje, że tak powiem "zmiana pawiana"  i role się odwracają. Ważne jest to żeby nie mogły się zgrać - wymienić swoje charakterystyczne, szybkie spojrzenie i zacząć razem uciekać. W sumie to spojrzenie w całej sytuacji jest najzabawniejsze.


Dzisiaj podczas porannego spaceru po prostu zrobiło mi się szkoda psów bo wiem, że lubią się ganiać po łące. Te ich gonitwy sprawiają im wiele radości, a gdy są spuszczane ze smyczy rotacyjnie to nie mają szansy aby wspólnie pobiegać. Wypuściłem je zatem i byłem za dobry bo pozwoliłem im litościwie biegać dłużej i nie wyczułem właściwie momentu w którym mogą się zorganizować i rozpocząć ucieczkę. No i było jak to jest do przewidzenia - wymiana szybkiego spojrzenia i odchodzenie w dal bez odwracania głów. Oczywiście mogłem sobie wołać i gwizdać za nimi ale było już za późno.  Szkoda, że dosyć daleko odprowadziłem je od domu i sporo czasu zajęło mi aby wrócić po rower. One w tym czasie zdążyły wejść w pole kukurydzy i zniknąć bez śladu. Jedyne co mi pozostało to jechać wzdłuż pola i gwizdać za nimi, dojechałem tak aż do niewielkiego  wzgórza tuż pod lasem i wołałem je przez około 10-15 minut. W momencie gdy zamierzałem się poddać i wrócić do domu bez zdechlaków to Amik wynurzył się z kukurydzy, przywołałem go i przypiąłem na smycz. Wołałem jeszcze przez chwilę i Lusia pojawiła się z gęstwiny - miałem już renegatów na holu i pora do domu.

Zdechlaki na swojej podwójnej smyczy, a przed nami około 2 km holowania w kierunku domu.  

A spacer zapowiadał się całkiem niewinnie i mogło być naprawdę prosto i zwyczajnie. Jak zwykle Amik na komendę "hop" wspiął się na szczyt stogu ze słomą i udawał króla lwa.


Jestem ciekaw opinii innych osób w temacie elektronicznych obroży treningowych dla psów. Jest ich trochę na Allegro, zastanawiamy się nad zakupem takiego urządzenia.  Czy może ktoś ma jakieś doświadczenia z takim ustrojstwem i czy jest ono warte zakupu.

poniedziałek, 24 września 2012

Debata ekonomiczna PiS.

Nie wiem czy każdy śledził tą debatę, ja miałem okazję w pracy wysłuchać kilka jej fragmentów. Nie spodziewałem się, że to co usłyszę będzie tak interesujące. W każdym razie warto aby każdy mógł sobie odsłuchać to co tam powiedziano i wyrobić własną opinię.

Transmisja z debaty jest dostępna po kliknięciu na link:

http://www.popler.tv/PrawoiSprawiedliwosc/49834#49834


niedziela, 23 września 2012

Zdechłe psy.


I niech mi ktoś powie, że określenie: "spać jak zabity" nie ma sensu :)

Wiem, że wiele osób mogło się wystraszyć bo najpierw pojawiło się samo zdjęcia z drastycznym tytułem, a opis który jest poniżej publikuje z jednodniowym opóźnieniem.   Zapewniam jednak, że "zdechlaki" żyją i mają się świetnie. Spały sobie w ten dziwny sposób, a ja im zrobiłem zdjęcie komórką.



czwartek, 20 września 2012

Dzisiaj wieczorem włączyliśmy ogrzewanie w sypialni.

Niestety nadszedł ten dzień - odkręciliśmy dzisiejszego wieczoru kaloryfer w sypialni. Może nie do końca z powodu znacznego wychłodzenia domu, po części jest to spowodowane przeziębieniem mojej Anetki.

Oczywiście całą sytuację w mgnieniu oka wykorzystał Kacerz i przypomniał sobie o "przyjacielu". Jak to prawdziwa przyjaźń nigdy nie rdzewieje w końcu "przyjaciele" są znów razem i się dzielą ciepłem swej przyjaźni.


W każdym razie w telewizorni jest coraz więcej reklam z lekami przeciwgrypowymi i tym podobnym g. to znak, że zbliża się nieubłaganie jesień. Pociesza mnie jedynie, że na targu pod młynem we Wrocławiu do którego jeździmy w niedziele wciąż są wystawiane rowery, będę się martwił gdy pojawią się narty.

U nas przez ostatnie dwa dni padał deszcz, dzisiaj wyszło słońce. Muszę też poinformować, że ta pogoda sprzyja porostowi traw. Nie tylko, że my musieliśmy ostatnio uruchomić nasz sprzęt koszący. Miejscowi rolnicy robią swój trzeci pokos siana w tym roku - tak więc pięknie pachnie nam sianem w słoneczne dni, aż miło.  W sumie to od pięciu lat jak mieszkamy w naszej wsi to chyba pierwsza taka sytuacja. Cieszy to tym bardziej, że pierwsze sianokosy były bardzo skromne z powodu wiosennej suszy, drugie były już ok, a trzecie są chyba niespodziewane. Wiem z lektury niektórych "wiejskich blogów", że może brakować siana w innych częściach kraju.Życzę wszystkim aby mieli jego taką obfitość jak my w tym roku.




Kilka uwag o koszeniu kosą spalinową.

Nie wiem czy każdy ma tą przyjemność aby kosić trawę samodzielnie kosą spalinową. W każdym razie chcę powiedzieć, że lubię to robić, ta praca mnie relaksuje.Lubię patrzeć na wykoszony pas ziemi za mną i lubię zapach koszonej trawy.



Pomimo, że koszenie moim zdaniem jest bardzo przyjemnym zajęciem to ma ono też swoją ciemną stronę. Często jadąc samochodem gdy mijam różnych kosiarzy to patrzę na ich pracę i strach mnie bierze jak widzę, że koszą bez okularów i masek ochronnych. Kiedyś nawet widziałem 10 - 12-letniego chłopca który kosił bez zabezpieczeń. Ja posiadam maskę z siateczką ochronną na twarz i okulary robocze, zakładam nieraz jedno lub drugie - zależnie od nastroju. Nigdy nie pracuję bez ochrony na oczach - to podstawa. Nie wiem czy ludzie zdają sobie sprawę jak w ułamku sekundy można stracić wzrok przez kosę spalinową. wystarczy jeden kamyczek lub okruch szkła. Już kilkakrotnie miałem nieznacznie rozciętą skórę lub pomniejsze ranki. Niebezpieczne jest zawłaszcza koszenie krawędzi trawnika przy jezdni, leży tam mnóstwo drobnych kamyczków, pisaku, bywają też okruchy butelek. Ogólnie trzeba uważać bo można na przykład trafić w kopiec kreta z którego kosa rzuci nam w twarz piaskiem lub drobnymi kamyczkami.
Są też inne niebezpieczeństwa, na przykład gdy się kosi pod śliwką to można być opryskanym bryzą z gnijących śliwek które leżą sobie w trawie albo gdy się kosi pod jabłonką to ma się mus jabłkowy na twarzy i całym ciele. Najgorsze gdy się kosi koło psiej kupy co niestety ostatnio mi się przydarzyło, żeby nikogo nie brzydzić to nie powiem co było dalej... 


czwartek, 6 września 2012

Szczyt zepsucia.

On nie jest chory, on po prostu bywa obojętny wobec jedzenia i nieraz trzeba mu je podsuwać pod nos.


niedziela, 26 sierpnia 2012

Obcy atakują - Unidentified Life Forms we wsi.

Na naszej działce zagościły formy życia jak nie z tej planety. Są to grzyby przypominające purchawki o wielkości piłek futbolowych. Może ktoś wie więcej czym są te grzyby i zechce się z nami podzielić wiedzą. Jesteśmy bardzo ciekawi co to jest, a tym czasem pozwalamy im sobie spokojnie rosnąć.




A tak żeby nie straszyć ludzi końcem świata to pokażę jeszcze trzy zdjęcia zrobione o zachodzie słońca w tym jedno na tle kwiatów mojej żony.




A po zmroku, jak za czasów króla Ćwieczka
siedzieliśmy na ganku przy internecie i przy świeczkach :)

To był bardzo miły sobotni wieczór - szkoda lata.



czwartek, 23 sierpnia 2012

Przeżyliśmy wichurę, a później wpadliśmy w objęcia mgły.


Wczoraj o poranku zaatakowała nas wichura. Na szczęście nie było dużych strat bo tylko zawieruszyło nam gdzieś jedno z sitek do konewki. 
W wichurze ucierpiała najbardziej Lusia ponieważ spadł na nią konar z wierzby - na szczęście przykrył ją tylko końcówkami cienkich gałązek i ostatecznie pies chyba nawet się nie wystraszył. Lusia wyszła spod gałęzi tak jakby nigdy nic :-)

Zrobiłem kilka zdjęć z okien naszego domu. 







Krowy na łące za rzeczką pasły się niewzruszenie podczas gdy wiatr usilnie pracował aby natrząść nam całą taczkę jabłek. 



Dzisiejszego poranka za to wpadliśmy w objęcia mgły, tak gęstej, że prawie konia mogłoby zadusić.



Psy gdy wyszły o poranku z piwnicy to stanęły na chwilę w zadumie, zaskoczone, że widok im się zmienił i nie ma łąki za domem.