Już drugi dzień siedzę uwięziony w domu z powodu przeziębienia lub grypy. Cała nasza rodzina w zasadzie siedzi w zamknięciu, ten sam bakcyl wyłożył na początku moich rodziców, a następnie my z żoną go przejęliśmy. Mamy kwarantannę i w ten oto sposób znalazłem czas który mogę poświęcić na pisanie.
A teraz właściwa treść postu.
Wczoraj odwiedził mnie znajomy, przyjechał aby porozmawiać o usłudze którą mam wykonać. Przy okazji zaczęliśmy wymieniać uwagi na temat mijającej zimy i przygód z nią związanych.
Mój znajomy jest człowiekiem zamożnym i na dużo go stać jednak mieszka skromnie w starej przedwojennej leśniczówce na uboczu. Jego dom charakteryzuje się prostym wyposażeniem. Dom jest ogrzewany kilkoma przedwojennymi piecami kaflowymi i kominkiem. W kuchni nie ma nowoczesnej kuchenki tylko stary kaflowy piec, okna są oryginalne, oczyszczone i odmalowane świeżą farbą. Wszystko to nie jest spowodowane brakiem pieniędzy lecz osobistym wyborem właściciela.
Podczas największych mrozów i nawałnic śniegu gdy były pozrywane linie energetyczne i ludzie tygodniami żyli bez prądu dom mojego kolegi bardzo dobrze się sprawdził.
Kolega ma bardzo zajmującą pracę i często do swojego domu wraca późno. Któregoś dnia w jego okolicy zabrakło prądu we wczesnych godzinach porannych. Po drodze z pracy postanowił, że popołudnie i wieczór spędzi u rodziny w sąsiedniej wsi. Kiedy odwiedził rodzinę to okazało się, że bardzo marzną ponieważ z braku prądu w ich nowym domu nie działa ogrzewanie. Spędził u nich jakiś czas. Gdy wieczorem wybrał się w drogę do siebie wszyscy się martwili czy dotrze do domu.
Szczęśliwie przyjechał na miejsce, w domu było ciemno, na początek rozpalił kilka świec na świeczniku. Oczyścił i rozpalił w kominku, rozpalił również w piecu w kuchni. Od płonących świec i blasku kominka w domu zrobiło się jasno i ciepło. Kolega stwierdził, że w zasadzie to nie musi uruchamiać agregatu który jest podłączony do instalacji na wszelki wypadek. Zatelefonował nawet do rodziny u której spędzał popołudnie, że może im jeszcze tego samego wieczoru odstąpić swój agregat bo w zasadzie to do niczego nie jest mu potrzebny - ma u siebie wystarczająco widno i bardzo ciepło.
Gdy dowiózł przez zaspy agregat dla potrzebujących to całą sytuację bardzo trafnie podsumowała 90-letnia babcia która mieszka w domu u rodziny mojego znajomego: "teraz bogaci mają piece kaflowe i kominki, a dziady centralne".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz